Petycja Doliny Aosty w sprawie świadomej wody


Zdjęcie autorstwa the blowup na Unsplash
Źli naukowcy
Spośród ponad tysiąca podpisów wzywających do wznowienia procesów, bardzo niewiele należy do profesjonalistów lub ekspertów w tej dziedzinie. Sugestia, że jest to chęć stworzenia symbolu tożsamości politycznej przed wyborami regionalnymi, jest również widoczna w języku inicjatywy opartym na tożsamości, typowym dla najbardziej zaciętych kampanii wyborczych.
Na ten sam temat:
W Dolinie Aosty ruch zebrał ponad tysiąc podpisów w ciągu zaledwie kilku tygodni, wzywając do wznowienia eksperymentów z wodą rzemieślniczą, argumentując, że ta „woda pełna naturalnych informacji” poprawi kiełkowanie, plony i zdrowie roślin, a jednocześnie ograniczy stosowanie nawozów chemicznych oraz ochroni glebę i konsumentów. Promotorzy mówią o czystości, równowadze między rośliną a środowiskiem oraz powrocie do lokalnych tradycji, przedstawiając wodę rzemieślniczą jako prawdziwą rewolucję w rolnictwie. W rzeczywistości jednak akcja zbierania podpisów posłużyła raczej jako katalizator niezadowolenia i nieufności niż szczere zaangażowanie na rzecz sprawdzonej metody: wiele podpisów pochodziło od osób, które już wcześniej żywiły nieufność do konwencjonalnych badań agronomicznych, ale bardzo niewiele – jeśli w ogóle – od profesjonalistów lub ekspertów w tej dziedzinie gotowych podpisać się pod nią . Sugeruje to, że inicjatywa nie tyle opiera się na chęci poważnych eksperymentów, co na pragnieniu stworzenia symbolu tożsamości politycznej w okresie poprzedzającym wybory.

W sercu technologii SMT©, jak wyjaśniają w swoim materiale, „leży niezwykła innowacja: stabilizacja długości fal w wodzie. Stabilizowana woda – wcześniej wzbogacana minerałami i kamieniami półszlachetnymi poprzez określone długości fal – jest sercem rewolucyjnego systemu ”. Wystarczy krótka lektura, aby zrozumieć czysto sugestywny charakter tego sformułowania: co oznacza „stabilizacja długości fal w wodzie”? Pomysł, że minerały lub kamienie szlachetne mogą „informować” wodę poprzez częstotliwości, pozostaje czysto ezoterycznym chwytem marketingowym, niezauważanym w podręcznikach chemii czy agronomii. Typowe dla języka pseudonaukowego jest łączenie pojęć z bardzo różnych dziedzin (takich jak spektroskopia czy fizyka), aby stworzyć wrażenie ścisłości, podczas gdy w rzeczywistości w używanych słowach nie ma niczego, co dałoby się zweryfikować.
Jednak te twierdzenia słabną nawet w próbie. Dane uzyskane w pozornych „próbach terenowych” opierają się na próbkach mikroskopijnych, a ich liczba nie gwarantuje poważnej analizy statystycznej . Pomiary nigdy nie podają odchyleń standardowych, przedziałów ufności ani innych form kwantyfikacji błędów: bez tych narzędzi nie da się zweryfikować, niezależnie od osób przeprowadzających rzekome eksperymenty, rzeczywistej poprawy w stosunku do banalnych naturalnych oscylacji. Co więcej, nie jest jasne, w jaki sposób wybrano pola testowe ani czy fundamentalne zmienne, takie jak pH gleby, dostępność wody czy warunki oświetlenia, były stałe: nawet najmniejsze różnice między polami mogą wyjaśniać wahania plonów, a nie wprowadzono żadnych kontroli w celu wykluczenia tych zakłóceń. Gdy dane nie potwierdzają hipotezy, są one po prostu pomijane, wybierając jedynie fragmenty pozytywnych wyników i ignorując wszystko inne . W tym miejscu przytaczam tylko kilka makroskopowych i łatwych do zrozumienia problemów z rzekomymi „danymi potwierdzającymi”; w rzeczywistości, z technicznego punktu widzenia, istnieją o wiele gorsze rzeczy, ale nie chcę zanudzać czytelników.
Manifest petycji wykorzystuje nieufność do „oficjalnej nauki”, podżegając do spisków w przemyśle chemicznym i odwołując się do świętej wartości „naturalności”. Ostatecznie jednak jednoczy on tych, którzy odrzucają biotechnologię, przeciwników GMO, antyszczepionkowców, niezależnie od tego, czy są to osoby z branży rolniczej, czy inne, oraz każdego, kto szuka symbolu protestu przeciwko establishmentowi. Użyty język często przypomina retorykę znaną już z sektora zdrowia czy żywności, gdzie „czystość” staje się jedynym kryterium ważności, bez uwzględnienia jakiejkolwiek oceny ryzyka i korzyści . Ta strategia oparta na tożsamości jest typowa dla najbardziej agresywnych kampanii wyborczych: kreuje się wspólnego wroga (firmy chemiczne, „aroganckie” badania naukowe, biurokratyczną Europę, obecny rząd regionalny), jednocześnie oferując „pozytywną” sprawę, maskując w ten sposób brak podstaw naukowych silnym marketingiem politycznym.
Na zaledwie dwa miesiące przed wyborami regionalnymi w Dolinie Aosty widać wyraźnie, że inicjatywa ta odpowiada bardziej na konsensus polityczny niż na rzeczywiste zainteresowanie badaniami. W czasach, gdy do prawdziwej innowacji w rolnictwie Doliny Aosty potrzebne są zasoby i rzetelne badania, podążamy za iluzją o charakterze wyborczym, która zniknie, gdy tylko minie pilna potrzeba głosowania. Inwestując w rolnictwo precyzyjne, cyfryzację procesów i zrównoważoną poprawę genetyczną, ryzykujemy stratą czasu i środków publicznych, dążąc do efektu placebo w butelce, co doprowadzi region do zacofania, przed którym miał zostać uratowany .
Wreszcie, nie można zignorować prawdziwego zagrożenia, jakie niesie ze sobą taki wybór: załóżmy na przykład, że choroba roślin, taka jak żółtaczka dorée, rozwinęłaby się w winnicach tych, którzy zdecydowali się polegać na świadomym podlewaniu, ograniczając lub eliminując stosowanie pestycydów. Taka epidemia nie tylko dotknęłaby rolników nawróconych na pseudonaukę, ale zagroziłaby całemu sektorowi winiarskiemu Doliny Aosty, rozprzestrzeniając się na sąsiednie winnice i doprowadzając do ruiny tysiące hektarów. Przypadek Xylelli pokazuje, jak niszczycielska może być epidemia tego rodzaju, napędzana zarówno genami patogenów, jak i populistycznymi memami, z ogromnymi kosztami w postaci oczyszczania, odszkodowań finansowych i szkód dla reputacji regionu – bardzo wysoką ceną, której, miejmy nadzieję, nie będziemy musieli ponownie płacić za iluzję wyborczą.
Więcej na te tematy:
ilmanifesto