Edmund Shing (BNP Paribas): „Wzrost gospodarczy w USA ma wyhamować”

Edmund Shing, syn Chinki i Portugalki, urodził się w Anglii, mieszka we Francji i ma syna w Chinach i kolejnego na Tajwanie. Jest uosobieniem globalnego menedżera, oprócz pełnienia funkcji szefa inwestycji w jednym z największych europejskich banków, BNP Paribas. Ostatnio odwiedził Madryt, aby rozmawiać z klientami.
Co sądzisz o ogłoszeniu przez Trumpa ceł na UE?
Myślę, że punktem wyjścia jest myślenie z perspektywy Donalda Trumpa. Czego oczekujecie, stosując tę politykę taryfową wobec partnerów handlowych, takich jak Unia Europejska? Wydaje się, że ma dwa cele. Pierwszy cel jest dość oczywisty: zarabianie pieniędzy. Cła są podatkiem nakładanym na import, a to oznacza podatek od konsumpcji. Jeśli chcemy pomóc amerykańskim gospodarstwom domowym, wprowadzenie podatku konsumpcyjnego nie jest dobrym pomysłem. Drugim celem jest osiągnięcie czegoś więcej. Stosuj taryfy jako taktykę negocjacyjną. W przypadku Unii Europejskiej sądzę, że mogą one być nie tyle narzędziem do ściągania podatków, co narzędziem negocjacyjnym. Być może chodzi o zapewnienie większych wydatków na obronność ze strony europejskich członków NATO.
Czy Stany Zjednoczone mają przewagę?
Myślę, że możliwości Trumpa są ograniczone. Został wybrany głównie ze względu na wysoką inflację i poczucie, że przeciętne amerykańskie gospodarstwo domowe straciło siłę nabywczą od czasu inwazji na Ukrainę i pandemii COVID-19. W związku ze zbliżającymi się w przyszłym roku wyborami parlamentarnymi w USA, na Trumpa wywierana jest presja, aby nie dopuścił do zbytniego wzrostu inflacji. To również stanowi dla niego ograniczenie. Choć chce wprowadzić cła, nie chce, aby miało to duży wpływ inflacyjny na konsumentów, gdyż mogłoby to być czynnikiem powodującym utratę głosów w przyszłym roku. Być może więc jest coś jeszcze do wynegocjowania z Europą. Być może kupujemy więcej amerykańskich dóbr i usług, zwłaszcza energii.
Trump chce obniżyć ceny energii, aby uniknąć inflacji, co może być korzystne dla Europy”
Jak prognozujesz zmiany cen energii w erze Trumpa?
Myślę, że poziom może się przynajmniej ustabilizować, a może nawet spaść. Jeśli spojrzeć na ceny benzyny i prądu, to płacimy za nie około dwa razy więcej niż przed wojną na Ukrainie. Stanowi to ogromną wadę dla europejskiego przemysłu i duże obciążenie dla europejskich konsumentów, którzy wydają więcej na energię elektryczną i gaz. Koszt energii w Stanach Zjednoczonych spada. A Trump, jak powiedziałem, chce kontrolować inflację. Oczywiście, sposobem na to jest obniżenie cen energii. To może być pozytywne dla Europy.
Jak Trump obniży cenę energii?
Na dwa sposoby. Najpierw będzie zabiegał o deregulację sektora energetycznego, aby umożliwić amerykańskim firmom naftowym wiercenie większej liczby odwiertów, zwłaszcza w Teksasie. Po drugie, wywrze to presję polityczną na kraje OPEC, takie jak Arabia Saudyjska, aby również zwiększyły produkcję.
Co powinna zrobić UE w kwestii polityki energetycznej?
Myślę, że my w UE nie pomagamy sami sobie. Nadal mamy bardzo wyraźny związek między ceną gazu i ceną energii elektrycznej, co dla mnie nie ma sensu. Weźmy przykład Francji. 95% energii elektrycznej produkowanej we Francji pochodzi ze źródeł odnawialnych lub energii jądrowej. To nie kwestia gazu. Związek z gazem jest minimalny. A mimo to cena energii elektrycznej pozostaje ściśle powiązana z ceną gazu. Gdy cena gazu rośnie, cena prądu rośnie. To jest coś, co Unia Europejska mogłaby zmienić, gdyby tylko była odrobinę rozsądniejsza. Co więcej, gdyby UE zdecydowała się na negocjacje jako blok z USA i innymi krajami, mogłaby uzyskać lepszą cenę. Celem UE powinno być działanie w ramach jednolitego rynku.
Czy niskie ceny energii w Europie mogą zrekompensować cła Trumpa?
Oczywiście. Pozytywny wpływ niższych cen energii może znacznie przeważyć nad negatywnymi skutkami taryf. Co więcej, potencjalny wpływ zawieszenia broni na Ukrainie może być o wiele bardziej pozytywny dla Europy niż jakikolwiek negatywny wpływ ceł ze strony USA. Ale prawdziwym problemem jest sama Europa. Na tak zwanym jednolitym rynku mamy nadal zbyt wiele regulacji. Za bardzo martwimy się o Amerykanów. Bardziej powinniśmy skupić się na negocjowaniu lepszych warunków i stworzeniu prawdziwego jednolitego rynku w Europie.
„Za bardzo martwimy się o Amerykanów, ale prawdziwym problemem jest sama UE”
Czy strategia Trumpa ma na celu osłabienie i podzielenie Europy?
Dokładnie. Ich strategia zawsze polega na tym, aby pozycja negocjacyjna USA była jak najsilniejsza, a pozycja negocjacyjna drugiej strony jak najsłabsza. Nie tylko w Europie, ale ogólnie. To samo dotyczy Meksyku, Kanady, Chin i innych krajów.
Zarówno raport Draghiego, jak i nowa debata na temat obronności potwierdzają konieczność wyemitowania większej ilości długu. Czy to dobra opcja?
Czasami zwiększenie zadłużenia w celu wsparcia działań, które poprawią długoterminowy potencjał wzrostu gospodarczego, ma sens. Możesz zwiększyć zadłużenie już dziś, ale zrób to tylko w celu zainwestowania w obszary, które zwiększą długoterminowy potencjalny wzrost gospodarki europejskiej.
Jakie konsekwencje może mieć różnica między silnym dolarem i tańszym euro?
Moim zdaniem wzrost gospodarczy w Stanach Zjednoczonych zwolni, ponieważ patrząc na konsumentów, widać, że już tak się dzieje. Mówią o Departamencie Efektywności Rządowej, Elonie Musku i próbach cięcia wszystkich kosztów. W dłuższej perspektywie jest to korzystne dla gospodarki, lecz szkodliwe w perspektywie krótkoterminowej. Wpływ zwolnień rządowych na rynek pracy może być znacznie większy, niż nam się wydaje. Możemy być świadkami spowolnienia ogólnego wzrostu gospodarczego i spowolnienia inflacji. Wówczas Rezerwa Federalna mogłaby obniżyć stopy procentowe. Myślę, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że dolar już osiągnął szczyt i zaczyna słabnąć.
Jak oceniasz sytuację gospodarczą w Hiszpanii?
Jesteśmy świadkami całkowitego odwrócenia sytuacji, jaką widzieliśmy w 2011 i 2012 r., gdy Hiszpania, Portugalia i Grecja borykały się z problemami, a Francja i Niemcy były najsilniejszymi gospodarkami. Teraz sytuacja się odwróciła. Turystyka w Hiszpanii jest niezwykle prężnie rozwijająca się. Jednak wzrost produktywności pozostaje słaby, podobnie jak w pozostałych krajach Europy. Myślę, że częścią rozwiązania może być deregulacja, którą można osiągnąć przez lepsze wykorzystanie technologii.
Co sądzisz o konsolidacji sektora bankowego w takich krajach jak Hiszpania, Niemcy czy Włochy?
Większe banki są częścią rozwiązania. Myślę, że to całkowicie zrozumiałe, aby banki w Europie były silniejsze, a także że sensowne jest zwiększenie liczby fuzji i przejęć międzyregionalnych. Z tego punktu widzenia bardzo ważne jest to, co próbuje zrobić na przykład UniCredit. Aby przetestować europejską bankowość na szczeblu regulacyjnym w Europie, musimy sprawdzić, czy możemy dokonać tych transgranicznych fuzji, ponieważ w ten sposób można osiągnąć więcej synergii. Myślę, że to konieczne. Podobnie spodziewamy się dalszej konsolidacji sektora bankowego w USA.
lavanguardia