Jan Szyszko: Polska nadal będzie sprzeciwiała się centralizacji zarządzania funduszami europejskimi

- - Wskutek rewizji KPO dla samorządowców nastąpi jedna kluczowa zmiana - otrzymają 900 mln zł na infrastrukturę wodno-kanalizacyjną - mówi nam Jan Szyszko, wiceminister funduszy i polityki regionalnej.
- - Słyszymy od dawna, że brakuje unijnych pieniędzy na ten cel. To ogromny błąd - przyznaje.
- Wiceszef resortu funduszy zapewnia też, że w unijnej perspektywie budżetowej 2028-2034 Polska nadal będzie otrzymywać unijne środki na sprawiedliwą transformację.
- A co dalej z system ETS 2? - To skrajnie niesprawiedliwy mechanizm, by nakładać nowe podatki na tych, którzy jeżdżą samochodami spalinowymi i ogrzewają się gazem. Na takie rozwiązanie nie ma naszej zgody - zaznacza Jan Szyszko.
Portal Samorządowy: - Co w praktyce dla samorządów oznacza kolejna rewizja Krajowego Planu Odbudowy (KPO)?
Jan Szyszko, wiceminister funduszy i polityki regionalnej: - Chcemy w tej rewizji tak przesunąć wskaźniki w ramach KPO, żeby zainwestować jak najwięcej pieniędzy w Polsce.
Dla samorządowców nastąpi jedna kluczowa zmiana. Słyszymy od dawna, że brakuje pieniędzy na infrastrukturę wodno-kanalizacyjną w całym kraju. To ogromny błąd. Dlatego te zadania zostaną uwzględnione przy programowaniu najbliższego budżetu unijnego.
Mówiąc kolokwialnie, dosypujemy 200 mln euro, czyli około 900 mln zł na infrastrukturę wodno-kanalizacyjną w całej Polsce w ramach inwestycji z Krajowego Planu Odbudowy. Są to środki, o które upominały się przede wszystkim mniejsze samorządy.
Polska jest największym beneficjentem europejskich funduszy w budżetowej perspektywie 2028-2034. W jaki sposób skorzystamy z rekordowych 110-115 mld euro w ramach polityki spójności? Jak będzie działać nowy fundusz konkurencyjności, kto na nim zyska?
- Fundusz konkurencyjności jest nowym mechanizmem, który ma wspierać europejską konkurencyjność, ale nie jest jeszcze w pełni niezdefiniowany. Cała gra toczy się teraz o to, żeby konkurencyjność została zdefiniowania w taki sposób, aby jak najwięcej pieniędzy z tego europejskiego funduszu trafiło do Polski.
Podam przykład. Można budowę europejskiej konkurencyjności zdefiniować jako wspieranie największych dzisiaj europejskich firm oraz najbardziej rozwiniętych regionów. Ale można ją też określić jako wspieranie firm oraz regionów małych i średnich, które jednak cechują się dużym potencjałem wzrostu.
W zależności od tego, którą z tych definicji przyjmiemy w praktyce, albo niemal całość tego funduszu trafi do najbardziej rozwiniętych państw Unii, m.in. do Niemiec, Francji, Włoch czy Luksemburga…
Albo…
- Jeżeli przyjmiemy tę drugą definicję, Polska stanie się naprawdę znaczącym beneficjentem funduszu konkurencyjności. Będzie centralnie zarządzany, więc nie będziemy w stanie powiedzieć w 2027 roku, że dostaniemy co do grosza tyle, a tyle pieniędzy.
Rzecz jednak w tym, abyśmy w 2034 roku, na koniec tej perspektywy budżetowej zobaczyli, że otrzymaliśmy z tego nowego funduszu zdecydowanie najwięcej wśród wszystkich krajów UE.
Polska nadal będzie sprzeciwiała się centralizacji zarządzania funduszami europejskimiSkoro mówimy centralnym zarządzaniu unijnymi środkami - jego wizja budzi coraz większy niepokój m.in. wśród samorządowców. Związek Województw RP podnosi w swoim stanowisku, że przedstawione przez Komisję Europejską propozycje dotyczące wieloletnich ram finansowych 2028-2034 zakładają znaczące ograniczenie zarządzania poprzez daleko idącą centralizację. Marszałkowie chcą rzeczywistego włączenia władz regionu w proces przygotowania podziału europejskich środków dla poszczególnych województw.
- W pełni popieram to stanowisko i chciałbym, żeby model przyjęty już w trakcie negocjacji, ale też przy wdrażaniu nowego budżetu był jak najbliższy temu, co mamy w zarządzaniu regionalnym w obecnej perspektywie finansowej i obecnym budżecie unijnym.
Oczywiście trudno byłoby sobie wyobrazić, żeby poszczególne samorządy negocjowały budżet w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej. Ale chcemy jak najbardziej upodmiotowić samorządy w tym procesie.
Jeżeli chodzi o współzarządzanie funduszami europejskimi w przyszłości, to największy mankament czy właściwie luka interpretacyjna tkwi w tym, co zaproponowała Komisja Europejska.
KE proponuje przejście na system reform i inwestycji, który działa w KPO, czyli pieniądze państwu członkowskiemu są wypłacane dopiero, kiedy zrealizuje jakąś reformę. Sama logika tego rozwiązania jest prawidłowa, jednak stanowisko Polski jest takie, że nie możemy się decydować na przejście na taki mechanizm, jeżeli ma się to dziać kosztem regionalnego zarządzania. Musimy bowiem brać pod uwagę, że w poszczególnych państwach członkowskich mamy różne ustroje.
W Niemczech landy mają inicjatywę ustawodawczą i mogą wprowadzać prawo na poziomie landów w wielu dziedzinach. Mogą więc też mieć kamienie milowe, które obligują ich do przeprowadzenia określonych reform na poziomie landu.
Z drugiej strony mamy polskie województwa, które - w przeciwieństwie do niemieckich landów - takiego modelu z ustrojowych względów nie mogą wdrożyć.
"Gwarantuję, że w kolejnej unijnej perspektywie finansowej nie zabraknie pieniędzy na sprawiedliwą transformację"Czy w nadchodzącej szybkimi krokami nowej perspektywie finansowej UE Polska nadal będzie mogła korzystać z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji?
- Na pewno w perspektywie 2028-2034 będą środki na ten cel. To mogę zagwarantować. Czy jednak w obecnym formacie Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, czy w jakimś innym - to już będzie kwestią jednego z wielu kompromisów budżetowych.
Dylemat, przed którym stoimy jako Polska jest taki, że Fundusz Sprawiedliwej Transformacji ma charakter sektorowy. Można więc sobie wyobrazić, że o tworzenie kolejnych tego rodzaju funduszy będą występować inne kraje, na przykład Niemcy zaproponują nowy fundusz sprawiedliwego automotive, a Francuzi przyjdą po sektorowy fundusz chemiczny itp.
Takie podejście może doprowadzić do tego, że budżet unijny zostanie rozparcelowany na sektorowe cele poszczególnych państw członkowskich, z którego Polska zyska mniej.
Dlatego środki na sprawiedliwą transformację są obecnie przedmiotem podejścia negocjacyjnego do naszych priorytetów, aby bardziej skupić się na tym, żeby środki na transformację i inne cele, które w Polsce są priorytetowe, były możliwie największe, ale niekoniecznie przywiązujmy się do nazewnictwa danego funduszu.
Co dalej z ETS 2? Jakie jest dziś stanowisko polskiego rządu w tej sprawie i czy będziemy w stanie powstrzymać falę nowych unijnych podatków?
- ETS 2 jest skrajnie niesprawiedliwym mechanizmem. Pomysł, aby nakładać nowe podatki na tych, którzy jeżdżą samochodami spalinowymi i ogrzewają się gazem nie jest dobry.
Na takie rozwiązanie nadal nie ma naszej zgody i jest to nasz pierwszy sukces negocjacyjny w tej sprawie, który polega na tym, że w obecnej propozycji Komisji Europejskiej nie ma słowa o tym, aby ETS 2 stał się źródłem nowego unijnego budżetu.
Takie podejście pozwala nadal rozmawiać o tym, w jaki sposób ten mechanizm będzie zmieniany, żeby był sprawiedliwy społecznie.
Powtórzę, że nasz rząd nie zgadza się na rozwiązania niesprawiedliwe społecznie, czyli takie, które kosztami transformacji obarczają głównie mniej zamożnych obywateli, a nie tych zamożniejszych.
portalsamorzadowy