Od Gazy po Ukrainę wojna jest również atakiem na zdrowie publiczne

Artykuł pierwotnie ukazał się w serwisie TomDispatch .
Wojna zabija na wiele sposobów. W dzisiejszych czasach Amerykanie są bombardowani obrazami z Gazy i innych miejsc, przedstawiającymi ludzi lub połamane ciała przenoszone na noszach z gruzów domów i szpitali przez ratowników, których chude sylwetki i zakrwawione twarze sugerują, że są w niewiele lepszej sytuacji niż ci, którym pomagają. Media społecznościowe i dziennikarze sprawiają, że jesteśmy naocznymi świadkami wychudzonych dzieci, zbyt słabych, by płakać. A jednak, w porównaniu z nalotami, które miażdżą i krwawią ludzi natychmiast, wolniejsza katastrofa, trudniejsza do uchwycenia – zwłaszcza biorąc pod uwagę naszą ograniczoną koncentrację na TikToku – składa się z godzin, które wielu ludzi na obszarach objętych wojną marnuje, z dala od wszelkiego rodzaju chorób zakaźnych.
Pozwólcie, że wymienię kilka sposobów.
W Iraku w 2004 roku 3-miesięczny Ali próbuje płakać, ale jest zbyt słaby, by wydać jakikolwiek dźwięk, ponieważ jego ciało zostało spustoszone przez biegunkę. W latach 2003-2007 połowa z 18 000 irackich lekarzy opuściła kraj z powodu pogarszającej się sytuacji bezpieczeństwa, a niewielu planowało powrót. Zbombardowano i zniszczono również placówki służby zdrowia. Do tego czasu około dwie trzecie zgonów dzieci poniżej piątego roku życia, takich jak Ali, było spowodowanych infekcjami dróg oddechowych i biegunką, którym towarzyszyło niedożywienie.
W Pakistanie w 2017 roku ojciec pięcioletniego chłopca jest niepocieszony, gdy dowiaduje się, że jego syn nigdy nie będzie chodził samodzielnie, ponieważ kraj ten jest jednym z nielicznych, które wciąż nie wyeliminowały wirusa polio. Wśród przesiedleńców w regionie przygranicznym afgańsko-pakistańskim, gdzie mieszkali, obawy przed nalotami antypowstańczymi ze strony rządu USA (a później Pakistanu) i sił opozycyjnych, groźby wobec zespołów szczepień oraz podejrzenia rodziców – takich jak ojciec chłopca – że rząd USA wysłał pracowników służby zdrowia w celu sterylizacji pakistańskich dzieci, uniemożliwiły dzieciom otrzymanie niezbędnych szczepień.
W 2019 roku w Burkina Faso 3-letni Abdoulaye zmarł na malarię w schronisku dla osób wewnętrznie przesiedlonych w wyniku przemocy między siłami rządowymi a milicjami islamskimi. Niedożywiony, z anemią i bez bezpośredniego dostępu do kliniki medycznej, umiera na uleczalną chorobę.
W Fayetteville w Karolinie Północnej, w 2020 roku, podobnie jak w innych miastach wojskowych w USA, wskaźniki zakażeń przenoszonych drogą płciową, takich jak kiła, opryszczka zwykła i HIV, należą do najwyższych w kraju. Bazy wojskowe przyczyniają się do wzrostu ubóstwa wśród ludności cywilnej, uzależniając okoliczną ludność od nisko płatnej pracy w wojsku. Zestresowani, przerażeni wojną amerykańscy żołnierze są bardziej skłonni do ryzykownych zachowań seksualnych, które rozprzestrzeniają choroby wśród szerszej populacji.
Na Ukrainie w 2023 roku żołnierz leczony z powodu ciężkich oparzeń zmarł na sepsę, pomimo podania wielu antybiotyków. Lekarze wykryli w jego organizmie pałeczkę Klebsielli, patogen wielolekooporny. Pomimo skutecznych wysiłków ukraińskiego rządu mających na celu ograniczenie oporności na środki przeciwdrobnoustrojowe u ludności przed inwazją Rosji w 2022 roku, rosnąca liczba ofiar, a także niedobory zaopatrzenia i personelu sprawiają, że ukraińscy pracownicy służby zdrowia starają się teraz zrobić wszystko, co w ich mocy, aby utrzymać żołnierzy przy życiu. W dłuższej perspektywie, zakażenia oporne na antybiotyki, których źródłem są ukraińscy pacjenci, zaczynają pojawiać się już w miejscach tak odległych jak Japonia .
W maju 2025 roku w Strefie Gazy 4-miesięczna Jenan umiera na przewlekłą biegunkę po utracie połowy masy ciała. Potrzebowała hipoalergicznego mleka modyfikowanego, ale bombardowania z powietrza i blokady podstawowych zapasów żywności i leków sprawiły, że ten niegdyś powszechny produkt stał się rzadkością. Jak zauważa antropolog Sophia Stamatopoulou-Robbins, przed wybuchem wojny między Izraelem a Hamasem w październiku 2023 roku, przypadki biegunki u małych dzieci wynosiły średnio około 2000 miesięcznie. Jednak w kwietniu następnego roku liczba takich przypadków przekroczyła 100 000. Podobnie, w dekadzie poprzedzającej wojnę w Strefie Gazy nie było epidemii na dużą skalę. Jednak w ciągu zaledwie pierwszych siedmiu miesięcy tego konfliktu przeludnienie w prowizorycznych schronieniach, niedobory żywieniowe, braki środków higienicznych – tylko co trzeci mieszkaniec Gazy ma mydło! — a zanieczyszczona woda spowodowała nowe epidemie chorób zakaźnych, takich jak odra, cholera, dur brzuszny i polio, którym towarzyszył powszechny głód.
Wojna niszczy zbyt wiele nowoczesnych udogodnień, które umożliwiają życie.
W pewnym sensie, nie mogłoby być prościej. Wojna niszczy zbyt wiele nowoczesnych udogodnień, które umożliwiają życie. Choroby i zgony, którym można zapobiec, zdarzają się nawet w uprzemysłowionych środowiskach, naznaczonych nierównościami, brakiem informacji, traumą psychologiczną lub po prostu chaosem wojny, który utrudnia długoterminowe myślenie. W krajach ubogich i o średnich dochodach, takich jak Jemen, Syria i Nigeria, choroby zakaźne były już jedną z głównych przyczyn zgonów, jeszcze przed wybuchem poważnych konfliktów. Jednak ich częstość występowania znacznie wzrosła w czasie wojny, zwłaszcza wśród ludności cywilnej, która nie miała takiego samego dostępu do lekarzy i szpitali jak grupy zbrojne.
Ciało jednego dziecka, marniejące z powodu braku podstawowego płynu, który płynie w moim lub twoim zlewie, najlepiej oddaje sposób, w jaki ofiary wojny rozprzestrzeniają się w czasie i na przestrzeni populacyjnej. Na każdego żołnierza, który ginie w bitwie, wykładniczo więcej osób umiera z powodu niedożywienia, chorób lub przemocy związanej z traumą, nawet po zakończeniu bitwy. Infekcje, którym można zapobiec, odgrywają w tej historii dużą rolę.
Wojna z dziećmi
Dzieci są szczególnie narażone na choroby i śmierć w konfliktach zbrojnych ze względu na niedojrzały układ odpornościowy, większe zapotrzebowanie na składniki odżywcze, tendencję do łatwiejszego odwodnienia i zależność od rodzin, które mogą nawet nie być w pobliżu, aby się nimi zaopiekować. Badanie ponad 15 000 konfliktów zbrojnych w 35 krajach afrykańskich wykazało, że dzieci w wieku 10 lat i młodsze były znacznie bardziej narażone na śmierć, jeśli mieszkały w promieniu 100 kilometrów od strefy walk niż we wcześniejszych okresach pokoju. Wzrost śmiertelności wahał się od 3% do około 27%, w zależności od liczby osób poległych w pobliskich bitwach. Co uderzające, znacznie więcej dzieci poniżej pierwszego roku życia umierało rocznie w ciągu ośmiu lat po zakończeniu konfliktu niż w trakcie walk — głównym zabójcą były choroby zakaźne.
Weźmy Jemen jako przykład tego, jak wojna może z czasem wpływać na małe dzieci i ich rodziny. Od wybuchu wojny domowej w tym kraju w 2015 roku cholera, choroba przenoszona drogą wodną, której lekarze potrafią zapobiegać od 1954 roku, spustoszyła najbardziej bezbronnych członków populacji tego kraju, zwłaszcza dzieci, z powodu braku odpowiednich warunków sanitarnych i dostępu do opieki zdrowotnej. Do grudnia 2017 roku ponad milion osób zaraziło się tą chorobą, prawie połowa z nich to dzieci, a ponad 2000 zmarło z jej powodu. Porównajmy to z ponad 10 000 Jemeńczyków, którzy według szacunków zginęli w bezpośredniej walce do tego czasu, a zrozumiemy, jak dużą część ofiar wojen stanowią zgony z powodu chorób.
Chcesz więcej błyskotliwych komentarzy politycznych? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter „Standing Room Only” autorstwa Amandy Marcotte, teraz dostępny również co tydzień na YouTube lub gdziekolwiek słuchasz podcastów .
Prawie dekadę później w Jemenie każdego roku odnotowuje się setki tysięcy nowych przypadków cholery i setki zgonów, co stanowi ponad jedną trzecią wszystkich przypadków na świecie. Kiedy Rami dowiedział się, że jego córki, w wieku 10 i 7 lat, chorują na cholerę, udało mu się zebrać równowartość około 15 dolarów na podróż do kliniki, gdzie rodzina mogła otrzymać ratujące życie płyny i informacje, które zapobiegłyby dalszym zachorowaniom. Wiele rodzin, takich jak jego, nie stać jednak na takie leczenie, co zmusza je do odkładania leczenia na później, a nawet do doświadczania czegoś nie do pomyślenia: utraty dziecka.
Pomyśl, co byś zrobił, gdyby ktoś, kogo kochasz, zginął, bo urodził się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie, w burzy wojny, która niszczy infrastrukturę tak ważną dla naszego życia, że w normalnych okolicznościach ledwo zauważamy jej obecność. Mam nadzieję, że ani ty, ani ja nigdy nie doświadczymy czegoś podobnego.
Wojna i przesiedlenia
Mimo to myślę o tym każdego dnia, podobnie jak wielu moich kolegów związanych z projektem „Koszty Wojny” . Kiedy po raz pierwszy uruchomiliśmy ten projekt w 2011 roku, profesorowie Catherine Lutz, Neta Crawford i ja spotkaliśmy się z ekspertami ds. konfliktów zbrojnych, aby omówić, jak będziemy poruszać kwestię wpływu wojny na zdrowie. Wielokrotnie przypominali nam, jak trudno jest mówić o wojnie i zdrowiu, nie rozumiejąc, jak trudno jest rodzinom opuścić domy w poszukiwaniu bezpieczeństwa.
Nic dziwnego, że uchodźcy i osoby wewnętrznie przesiedlone (IDP) są wyjątkowo narażone na choroby. Każdy, kto zachorował w podróży, wie, że trudności w uzyskaniu opieki są potęgowane przez brak wiedzy o społeczności, w której się znajduje. W przypadku ponad 122 milionów dzisiejszych uchodźców wojennych lub osób przesiedlonych, stygmatyzacja i nękanie są częstymi towarzyszami podróży. Według jednej metaanalizy, ponad jedna piąta kobiet będących uchodźczyniami i osobami wewnętrznie przesiedlonymi doświadczyła jakiejś formy przemocy seksualnej w środowisku, w którym przebywają. Badanie przeprowadzone na ponad 500 imigrantach i uchodźcach we Włoszech wykazało, że prawie połowa doświadczyła przemocy fizycznej, wykorzystywania seksualnego, nękania lub dyskryminacji w miejscu pracy.
Historie ekstremistycznych polityków opowiedz o migrantach — pomyśl o wysokim wzroście prezydenta Donalda Trumpa opowieść o rzekomym psie i Haitańczycy jedzący koty w Springfield, Ohio — odwracają naszą uwagę od problemów społecznych, którymi politycy wydają się nie chcieć się zająć, takich jak
samotność i ubóstwo.
Historie, które ekstremistyczni politycy opowiadają o migrantach – pomyślmy o niewiarygodnej historii prezydenta Donalda Trumpa o Haitańczykach, którzy rzekomo zjadali psy i koty w Springfield w stanie Ohio – odwracają naszą uwagę od problemów społecznych, z którymi ci politycy zdają się nie chcieć się zmierzyć, takich jak samotność i ubóstwo. Osoby przesiedlone nie mają wpływów politycznych ani prawa głosu w miejscach, w których przebywają, a w strefach objętych konfliktami zbrojnymi bojownicy rzadko szanują schroniska i obozy przeznaczone dla ich przetrwania.
Ludziom uciekającym z domów również brakuje podstawowych, nudnych rzeczy. Tylko 35% uchodźców ma dostęp do czystej wody pitnej w miejscu zamieszkania, a mniej niż jedna piąta ma dostęp do toalet . Wyobraź sobie, jak wpłynęłoby to na wszystkie ważniejsze sprawy, które cenisz w życiu, w tym spotkania z bliskimi, gdybyś nie mógł znaleźć nawet przyzwoitego miejsca do mycia rąk czy zębów.
Przede wszystkim, jako pracownik socjalny i badacz wojny, utkwiło mi w pamięci to, jak ludzie zmuszeni do opuszczenia swoich społeczności tracą kontakt z zaufanymi dostawcami usług medycznych. Nie potrafię zliczyć, ile osób spotkałem w placówkach klinicznych i humanitarnych, które odmówiły leczenia COVID-19, zapalenia płuc, ciężkich objawów grypy i innych chorób, ponieważ nie miały pewności, że specjaliści w ich społecznościach goszczących mają na sercu ich dobro.
Atak naszego rządu na zdrowie publiczne
Gdy Republikanie w Kongresie uchwalili — a Trump podpisał — ustawę , która w niedalekiej przyszłości pozbawi miliony Amerykanów ubezpieczenia zdrowotnego, gdy wysocy rangą urzędnicy rozpowszechniają dezinformację na temat szczepionek przeciwko niegdyś wyeliminowanym chorobom, takim jak odra, a pracownicy i urzędnicy służby zdrowia publicznego stają w obliczu gróźb przemocy, zbyt wielu biednych Amerykanów zaczyna doświadczać przeszkód w dostępie do opieki zdrowotnej, które powszechnie występują na terenach objętych wojną.
Tymczasem decyzja administracji Trumpa z początku roku o zwolnieniu co najmniej 2000 pracowników Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego i zamrożeniu środków pomocy zagranicznej wykorzystywanych (częściowo) na leczenie i monitorowanie chorób zakaźnych w innych częściach świata sprawiła, że zagrożenie, że kraj ten może zostać zaatakowany przez obcą pandemię, znacznie wzrosło.
Cytując senator Joni Ernst, republikankę z Iowa, z niedawnego spotkania z wyborcami zaniepokojonymi utratą opieki zdrowotnej: „wszyscy umrzemy”. Choć rzeczywiście tak jest, ważne jest również, w jaki sposób. Długie życie z dostępem do podstawowych usług, takich jak szczepienia i czysta woda, to jedna z różnic między śmiercią jak człowiek a śmiercią jak dzikie zwierzę, które spotykam na wsi, zakażone bakteriami w wodzie lub wyczerpane upałem.
Zastanawiam się, jak my, Amerykanie, doszliśmy do punktu, w którym wielu z nas milczy lub popiera paradę wojskową z okazji urodzin silnego przywódcy, która kosztowała 45 milionów dolarów i na kilka dni zamknęła drogi dla mieszkańców i dojeżdżających do pracy? Jak doszliśmy do czasów, gdy nasi przywódcy zdają się niechętnie inwestować w opiekę zdrowotną i nawet nie kryją pogardy dla biednych ludzi, z których znaczna część to żołnierze i weterani?
Nie jestem pewien, czy nadal wiem, co ten kraj reprezentuje. Nie wiem jak Wy, ale dla mnie Ameryka wydaje się ostatnio zdradliwym, obcym lądem.
