Sojusznicy Ameryki przystosowują się do porzucenia Trumpa

Prezydent Francji Emmanuel Macron przybył w tym tygodniu do Białego Domu, a jego stary kumpel prezydent Donald Trump nawet nie przywitał go w drzwiach, jak wymaga protokół dla odwiedzających światowych przywódców. To nie jest najważniejsza norma, którą Trump wrzucił do kosza w pierwszym miesiącu urzędowania, ale jest wymowna. Prezydent nie uważa już za konieczne okazywania szacunku tradycyjnym sojusznikom Ameryki. Macron równie dobrze mógłby być sprzedawcą chodzącym od drzwi do drzwi.
Nie trzymali się za ręce tak często, jak w pierwszej kadencji Trumpa, ale odbyli kilka dość sympatycznych wystąpień prasowych, podczas których obaj przywódcy udawali przyjaciół, a Macron bardzo delikatnie sprostował Trumpa w sprawie kilku jego najbardziej rażących kłamstw na temat Ukrainy, a mianowicie, że Stany Zjednoczone wydały więcej niż Europa na pomoc wojskową dla ogarniętego wojną kraju i że Ukraina rozpoczęła wojnę. Ogólnie rzecz biorąc, nie wydawało się to wiele osiągnąć, ponieważ Trump doszedł do wniosku, że będzie postrzegany jako wielki mediator, jeśli zmusi Ukrainę do poddania się Rosji, podczas gdy dawni sojusznicy Ameryki zaczynają rozumieć, że nie obchodzi go, co myślą o czymkolwiek.
Sojusze zawarte po II wojnie światowej odchodzą w zapomnienie na rzecz nowych sojuszy z silnymi przywódcami.
Macron ma dziś przeprowadzić odprawę z europejskimi głowami państw, a jutro premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer będzie w Białym Domu, aby spróbować kolejnej rundy, która prawdopodobnie przyniesie taki sam wynik. Cała ta pilna dyplomacja miała miejsce po tym, jak Trump oskarżył Francję i Wielką Brytanię o to, że przez trzy lata nic nie zrobiły, aby „zakończyć wojnę”. Macron zwołał w zeszłym tygodniu kryzysowe spotkanie europejskich przywódców w Paryżu, aby omówić kolejne kroki. Zostaną zwołane ponownie w ten weekend, po powrocie Starmera do domu, aby zobaczyć, jakie jest ich stanowisko.
Rozumiem, że muszą próbować, mimo że pismo jest na ścianie. W końcu sojusze, które powstały po II wojnie światowej, aby zapewnić, że nie będzie kolejnej katastrofalnej wojny światowej, utrzymywały pokój, dobrobyt i bezpieczeństwo przez ostatnie 80 lat. Nagłe ich zniszczenie z powodu kaprysu mściwego, 78-letniego potencjalnego silnego człowieka, którego definicja sojusznika to taka, która bez wątpienia wykonuje jego rozkazy bez pytania o wzajemność, jest trudne do zaakceptowania. Ale wydaje się, że nie mają wyboru, a konsekwencje są monumentalne.
Jednym z głównych celów sojuszu NATO i pozostałych amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa z ostatnich 80 lat było zapewnienie, że długotrwała wrogość między narodami zaangażowanymi w dwie wojny światowe nie zmusi ich do ponownego uzbrojenia się i zrobienia tego wszystkiego jeszcze raz. Krótki sojusz między USA i Sowietami w celu pokonania nazistów nie trwał długo, a zimna wojna, która nastąpiła po nim, obejmowała wojny zastępcze na całym świecie, gdy dwa mocarstwa nuklearne rywalizowały o wpływy. Ale impas zdołał zapobiec najgorszemu scenariuszowi, a Stany Zjednoczone i ich sojusznicy ostatecznie zwyciężyli, a rozpad Związku Radzieckiego dokonał się bez kolejnej masowej konflagracji.
To wydarzyło się ponad 35 lat temu i nie było absurdalnym pomysłem sądzić, że ponowna ocena tego powojennego porządku świata była spóźniona. Nawet jeśli rozumowanie Trumpa było dziecinne i nieświadome, nie było to całkowicie oburzające żądanie w jego pierwszej kadencji, aby Europa przejęła większą część rachunku za swoją obronę narodową. Amerykański parasol bezpieczeństwa był drogi, a świat się zmieniał, więc wycofanie się, aby umożliwić innym przejęcie większej roli, nie było całkowicie szalonym pomysłem.
Ale potem Rosja najechała Ukrainę i logika sojuszu NATO nagle znów stała się istotna. W rzeczywistości była tak istotna, że kraje, które długo wstrzymywały się z przystąpieniem do sojuszu, Finlandia i Szwecja, były tak zaniepokojone rosyjską agresją, że w końcu się przyłączyły. Sojusz zgodził się dostarczyć Ukrainie zaopatrzenie wojskowe i broń, których będzie potrzebowała do obrony, nie tylko ze współczucia, ale wiedząc, że tego rodzaju agresja była dokładnie tym, jak sprawy wymknęły się spod kontroli dwa razy wcześniej. Jak się okazuje, 80 lat to wcale nie tak długo w wielkim schemacie rzeczy.
Niestety, Donald Trump nie zdaje sobie z tego sprawy i w ogóle by się tym nie przejął. Z powodów, których nikt nigdy nie zrozumie, ma niemal nadprzyrodzoną sympatię do prezydenta Rosji Władimira Putina i kipi urazą do Europy. Biorąc pod uwagę, że wybrała Trumpa już dwa razy, Europa z opóźnieniem zdaje sobie sprawę, że USA nie są już wiarygodnym sojusznikiem i otwarcie mówi o zbrojeniu. Brytyjski Starmer ogłosił w tym tygodniu , że planuje znacznie zwiększyć wydatki na obronę (kosztem pomocy zagranicznej), a nowy kanclerz Niemiec Friedrich Merz jasno dał do zrozumienia w przemówieniu po wyborach w zeszły weekend, że jego kraj nie będzie już zależny od USA w kwestii bezpieczeństwa.
Administracja Trumpa nie przejmuje się Europą i sprzymierza się z Rosją , powiedział Merz, który jest na dobrej drodze, by zostać nowym liderem Niemiec. Ostrzegł, że kontynent musi pilnie wzmocnić swoją obronę, a potencjalnie nawet znaleźć następcę NATO — w ciągu kilku miesięcy. [...]
„Moim absolutnym priorytetem będzie wzmocnienie Europy tak szybko, jak to możliwe, abyśmy krok po kroku mogli naprawdę osiągnąć niezależność od USA” – powiedział kanclerz Niemiec. „Nigdy nie sądziłem, że będę musiał powiedzieć coś takiego w programie telewizyjnym. Ale po wypowiedziach Donalda Trumpa najpóźniej w zeszłym tygodniu jest jasne, że Amerykanie, przynajmniej ta część Amerykanów, ta administracja, są w dużej mierze obojętni na los Europy”.
Nie można ich winić. Ale w świetle zajęcia przez neofaszystowską AfD drugiego miejsca w ostatnich wyborach, nie można winić niektórych z nas za to, że czują się trochę nerwowo, dokąd to może doprowadzić. Ale możemy winić tylko siebie.
Nie myli się, że USA sprzymierzają się z Rosją i mają rację, że są również zdenerwowani. Wyprzedaż Ukrainy rozpoczęła się niemal w momencie objęcia urzędu przez Trumpa. Wykluczył ich (i europejskich sojuszników) z „rozmów pokojowych”, wyłudził zasoby naturalne jako „rekompensatę” za pieniądze, które Ameryka wydała na swoją obronę, zażądał, aby Rosja mogła wrócić do G7, nazwał ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego dyktatorem i powiedział, że Ukraina rozpoczęła wojnę. We wtorek w ONZ USA dołączyły do Rosji, Białorusi i Korei Północnej, sprzeciwiając się rezolucji potępiającej wojnę Moskwy z Ukrainą . Wszystko to zostało zrobione bez proszenia Rosji o nic. W rzeczywistości wiąże się to z obietnicą zniesienia sankcji i pracy nad wspólnymi przedsięwzięciami gospodarczymi .
Sojusze powojenne są odrzucane na rzecz nowych sojuszy z silnymi przywódcami, takimi jak Władimir Putin, Xi Jinping z Chin, Recep Tayyip Erdogan z Turcji, Mohammed Bin Salman z Arabii Saudyjskiej. Wszystkie te sojusze opierają się na osobistym podziwie Trumpa dla ich przywódców, a nie na jakiejkolwiek logice strategicznej. Świat zaczął akceptować, że to jest prawdziwe i dostosowuje się do tego.
Brytyjski dziennik „Financial Times” opublikował niedawno żałobne requiem dla wspaniałego powojennego sojuszu, które zakończyło się następującymi słowami:
Po trzech pokoleniach przywództwa USA, zawsze kuszące jest przekonanie, że Trump nie ma na myśli tego, co mówi. Być może jest to podstęp w jakiejś wielkiej sztuce układu. Ale sojusznicy i dawni przyjaciele muszą wygnać te samouspokajające myśli. Z Trumpem to, co widzisz, to to, co dostajesz. Ameryka się odwróciła.
salon