Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Germany

Down Icon

Ekskluzywne: Wykorzystywanie praktykantów | Od rekrutacji, przez szkolenia, po eksploatację

Ekskluzywne: Wykorzystywanie praktykantów | Od rekrutacji, przez szkolenia, po eksploatację

„System szkoleniowy w Niemczech jest wzorem sukcesu” – czytamy na stronie internetowej Federalnego Ministerstwa Gospodarki i Energii. Oraz: „Ponieważ niemiecka gospodarka potrzebuje dobrze wyszkolonych specjalistów, kariery z kształceniem zawodowym są bardziej obiecujące niż kiedykolwiek”.

Na początku czerwca 2025 roku Thuy Tien Vu (imię zmienione) – w okularach, szarej pikowanej kamizelce, z włosami spiętymi w krótki warkocz – przebywała w poradni we wschodnim Berlinie. Tu, przy Storkower Straße, doradczyni Thanh Dam wspierała osoby takie jak Vu, które miały pytania dotyczące kariery i szkoleń. Rozpoczęcie stażu na stanowisku menedżera restauracji nie otworzyło jak dotąd świetlanych perspektyw dla 35-latki – wręcz przeciwnie: doświadczyła wykorzystywania w hotelu w małym miasteczku w środkowych Niemczech. Vu opuściła nawet swój rodzinny kraj i zapłaciła krocie, aby przyjechać do Niemiec, gdzie szkolenia i rynek pracy cieszą się dobrą opinią. Dotyczy to nawet osób takich jak Vu, które ukończyły już studia w Wietnamie.

Ekskluzywne: Wykorzystywanie praktykantów – od rekrutacji, przez szkolenia, po eksploatację

Vu należy do rosnącej grupy w Niemczech. Jest jedną z dziesiątek tysięcy (głównie) młodych osób, które zostały zrekrutowane z krajów trzecich na dualne szkolenia zawodowe – wiele z nich za pośrednictwem prywatnych agencji pośrednictwa pracy, które działają w dużej mierze bez regulacji, co przyczynia się do powszechności przypadków takich jak ten, który dotyczy Vu. Kraje trzecie definiuje się jako kraje spoza UE.

„A kto będzie tu jutro pracował?”

Historia Vu w Niemczech zaczyna się we wrześniu 2023 roku. Przylatuje do Frankfurtu nad Menem samolotem z Sajgonu, pełna entuzjazmu i nadziei. Kilka miesięcy przed wyjazdem z Wietnamu otrzymała kontrakt szkoleniowy i dowiedziała się, jakiego zawodu i gdzie będzie się uczyć w Niemczech. Na lotnisku we Frankfurcie Vu wita trzech mężczyzn. Przedstawiają się jako pracownicy niemieckiej firmy partnerskiej agencji pośrednictwa pracy, z pomocą której Vu złożyła podanie o staż – i najpierw żądają pieniędzy: 2150 euro, swego rodzaju „zaliczki”, jak to mówią. Vu zapłaciła już 2500 euro w Wietnamie. Następnie wsiada do pociągu i wkrótce potem dociera do hotelu, w którym będzie mieszkać i pracować przez kilka najbliższych miesięcy. Jest tam ponad 100 łóżek, około dziesięciu pracowników i dziewięciu stażystów, z których ośmiu pochodzi z krajów azjatyckich.

W kolejnych miesiącach pozytywny wizerunek Niemiec u Vu uległ drastycznej zmianie. Spędzała więcej czasu na sprzątaniu pokoi lub wykonywaniu drobnych prac w kuchni niż w hotelowej restauracji. Hotel nakazał Vu podpisanie „umowy pożyczki” na (niską) czterocyfrową kwotę, która miała spłacić „opłatę za wydatki agencji organizującej staż” oraz „koszty transferu”, jak stanowiła umowa. Vu miała spłacić tę kwotę wraz z odsetkami w dwunastu miesięcznych ratach – z jej pasków wypłat wynika, że ​​raty te były potrącane bezpośrednio z jej stypendium szkoleniowego. Umowa pożyczki stanowiła również, że „cała należna kwota podlega natychmiastowej spłacie”, jeśli umowa szkoleniowa zakończy się „przed całkowitą spłatą”.

Atmosfera w hotelu jest również ostra. Według Vu, nadmiernie długie godziny pracy i groźby zwolnienia są na porządku dziennym. Pewnego dnia musi iść do szpitala. Jej szef sprzeciwił się i zapytał: „Kto więc będzie tu jutro pracował?”. Dopiero dzięki naleganiom wietnamskiego kolegi ze stażu Vu w końcu otrzymała pomoc medyczną. Szefa nie można było poprosić o komentarz w tej sprawie, aby chronić anonimowość Vu.

Pakiet „pełnego serwisu”

Hotel, w którym Vu rozpoczyna staż, nie jest jedynym miejscem, które rekrutuje stażystów za granicą. W ostatnich latach rekrutacja wykwalifikowanych pracowników doprowadziła do prawdziwego wzrostu zainteresowania młodych ludzi odbywaniem szkoleń zawodowych w Niemczech. Firmy ze wszystkich sektorów, a zwłaszcza te o niskich płacach i trudnych warunkach pracy, takie jak branża hotelarska i gastronomiczna, poszukują stażystów w Wietnamie, Maroku, Indiach i innych krajach. W związku z tym rośnie liczba osób mieszkających w Niemczech z pozwoleniem na pobyt w celu odbycia szkolenia zawodowego: są to osoby, które ubiegały się o staż w Niemczech z krajów spoza Unii Europejskiej. Pod koniec 2022 roku było ich około 34 000, a pod koniec marca 2025 roku – 55 000.

Aby przyciągnąć te poszukiwane młode talenty, rządy federalne i stanowe nawiązują liczne partnerstwa z krajami trzecimi. Jednak programy o nazwach takich jak Apal (partnerstwa szkoleniowe z Ameryką Łacińską) czy Mazubi (praktyki z Maroka) nie wystarczają, aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu na stażystów. W związku z tymi inicjatywami powstał rosnący rynek prywatnych agencji pośrednictwa pracy. W Niemczech nie ma wymogu certyfikacji; w zasadzie każdy może otworzyć agencję. Obietnica: zapewnienie, że firmy chętne do prowadzenia szkoleń znajdą się nawzajem i potencjalnych stażystów z zagranicy, a następnie sprowadzą ich do Niemiec.

Te usługi nie są darmowe. Wiele agencji pobiera od firm opłaty za „pełny pakiet usług” – wyszukiwanie kandydatów, zatrudnienie, kurs językowy, certyfikat językowy, wizę i przelot. Agencje i/lub – jak w przypadku Vu – firmy szkoleniowe często przerzucają te koszty na stażystów.

Ekskluzywne: Wykorzystywanie praktykantów – od rekrutacji, przez szkolenia, po eksploatację

W Niemczech stażyści nie mogą być obciążani żadnymi opłatami za samo znalezienie miejsca stażu – ale w ich krajach ojczystych, takich jak Wietnam, rodziny młodych ludzi często płacą pięciocyfrowe kwoty za staż w Niemczech. Jeśli agencja ma tam siedzibę, nie jest to nielegalne. Co więcej, umowy zawierane dodatkowo do umowy o staż – takie jak „umowa pożyczki” Vu – w których stażyści nie są obciążani opłatami za staż, lecz jedynie „kosztami rekrutacji”, na przykład za transfery, kursy językowe i uzyskanie wizy, są legalne lub przynajmniej stanowią lukę prawną. Pomimo licznych prób, żadna agencja pośrednictwa pracy nie była skłonna poruszyć tej kwestii.

Federalne Ministerstwo Pracy i Spraw Socjalnych (BMAS) oświadczyło, że nie posiada „żadnych reprezentatywnych ustaleń dotyczących kosztów poniesionych w związku z rekrutacją stażystów z krajów trzecich przez prywatne agencje zatrudnienia”. Jednak takie przypadki były znane z „doniesień prasowych i rozmów z różnymi podmiotami zaangażowanymi w rekrutację wykwalifikowanej siły roboczej”. Fakt, że opłaty są uiszczane przez rekrutowanych, jest również widoczny w postach w grupach na Facebooku, takich jak „Niemiecki Portal Informacyjny o Szkoleniu Zawodowym” liczący 40 000 członków, czy „Studia i szkolenia w Niemczech” liczący ponad 100 000 członków. Nierzadko można tam przeczytać, jak anonimowi użytkownicy przebywający już w Niemczech skarżą się na wyzysk, nadgodziny, molestowanie lub rasizm, a nawet szukają „umów”, czyli miejsc pracy. Niektórzy użytkownicy ograniczają kwoty, na przykład prosząc o umowy poniżej 2000 euro. Badanie przeprowadzone w 2024 roku przez Wolny Uniwersytet w Berlinie podaje: „Z reguły usługi językowe i pośrednictwa pracy dla stażysty z Wietnamu do Niemiec kosztują około 12 000 euro”. To ogromna kwota, biorąc pod uwagę, że dobra średnia pensja w Wietnamie wynosi 230 euro miesięcznie.

Szkoły zawodowe pozostawione same sobie

„Aby uzyskać dostęp do niemieckiego programu dla wykwalifikowanych pracowników, muszą zainwestować znaczną sumę pieniędzy, którą mają odpracować w formie długu w trakcie szkolenia. To wywiera na nich ogromną presję”. Stwierdzono to również w anonimowej ocenie wielojęzycznej usługi doradztwa prawnego, oferowanej niedawno w liceum Brillat-Savarin w berlińskiej dzielnicy Weissensee. Inne tematy poruszane w wywiadach to: trudności językowe, sporadyczne mobbing i rasizm w miejscu pracy, problemy ze zmianą pracy oraz sytuacja mieszkaniowa: „Większość stażystów żyje w nieludzkich warunkach mieszkaniowych: nie stać ich na mieszkanie. Mieszkają (...) z kilkoma innymi osobami w ciasnym i słabo wyposażonym pokoju bez umowy najmu i za wysoki czynsz” – czytamy w dokumencie.

Szkoła zawodowa w Berlinie-Weißensee nosi nazwę francuskiego miękkiego sera Brillat-Savarin, który z kolei został nazwany na cześć pioniera gastrozofii, nauki o żywieniu i kulturach żywności. Uczą się tu wszyscy absolwenci dualnego programu kształcenia zawodowego w branży hotelarsko-gastronomicznej w Berlinie. Obejmuje to 700 stażystów zrekrutowanych w Wietnamie oraz mniejsze grupy z Indii i Gruzji.

W połowie maja dyrektor szkoły Jürgen Dietrich wraz z nauczycielką Ulrike Holaschke zasiadali w Komisji Integracyjnej Izby Deputowanych Berlina i wyjaśnili parlamentarzystom, że od około trzech lat „obserwują z wielkim zaniepokojeniem, że młodzi ludzie, zwłaszcza z Wietnamu, są celowo wysyłani do Niemiec przez zorganizowane struktury”. Jego kolega mówił o „wyzysku w firmach, nadgodzinach, strachu przed pracodawcami, bo oczywiście często wiąże się to z utratą pracy”. Według Dietricha warunki kształcenia były „czasami bardzo, bardzo dramatyczne”. Kwestia ta pojawiła się w komisji między innymi po tym, jak jesienią 2024 roku wietnamski stażysta rozpoczął samotny protest, malując własnoręcznie szyld przed restauracją, gdzie często musiał pracować 66 godzin tygodniowo zamiast umówionych 40.

Agencje pośrednictwa pracy są również tematem kilku rozmów. Dietrich mówi, że jego uczniowie są „bardzo zależni od agencji, dlatego boją się nam otworzyć”. Holaschke podkreśla, że ​​nauczyciele osiągają już kres swoich możliwości. „Chcielibyśmy waszego wsparcia” – mówi, otwierając ramiona przed posłami.

Ekskluzywne: Wykorzystywanie praktykantów – od rekrutacji, przez szkolenia, po eksploatację

Tego dnia w Komitecie Integracyjnym stało się jasne: system rekrutacji, tak jak został zaprojektowany, wywiera presję na stażystów z krajów trzecich, nieporównywalną z sytuacją, w jakiej znaleźli się stażyści z Niemiec. W przypadkach takich jak protestujący stażysta, który musiał pracować 66 godzin tygodniowo, sytuacja prawna jest jasna: maksymalny dozwolony czas pracy został znacznie przekroczony. Inne przypadki są jednak formalnie legalne lub mieszczą się w szarej strefie prawnej i muszą zostać najpierw rozstrzygnięte w sądzie, ponieważ zjawisko to jest wciąż stosunkowo nowe.

Sąd Pracy w Magdeburgu wydał w marcu 2024 roku potencjalnie przełomowy wyrok. Wietnamska stażystka na stanowisku kierowniczym w restauracji, zatrudniona przez hotel, pozwała o zwrot 1000 euro, które duża organizacja branżowa odpowiedzialna za pośrednictwo pracy wstrzymała wobec niej w przypadku nieukończenia szkolenia lub zmiany pracy. Po kilku miesiącach stażystka rzeczywiście to zrobiła. Sąd orzekł, że „kara umowna” jest niedopuszczalna: chociaż została uzgodniona w umowie uzupełniającej, sąd uznał ją za „nierozerwalnie związaną” z umową o szkolenie i dlatego zastosował do umowy uzupełniającej ustawę o szkoleniu zawodowym, która zakazuje takich kar. Organizacja branżowa była zobowiązana do zwrotu stażystce potrąconych pieniędzy.

Konwencja MOP nr 181

Fakt, że takie kwestie w ogóle muszą być rozstrzygane na drodze sądowej i nie są automatycznie zakazane, wynika również z faktu, że działalność prywatnych agencji zatrudnienia w Niemczech jest słabo uregulowana prawnie. Istnieje jednak sposób na zagwarantowanie standardów prawnych: Konwencja MOP nr 181 z 1997 roku. Ma ona na celu ochronę pracowników – w tym stażystów – przed nadużyciami, wyzyskiem i dyskryminacją, na przykład poprzez mechanizmy licencjonowania i rejestracji prywatnych agencji zatrudnienia. Ponadto stanowi ona, że ​​wszelkie poniesione koszty nigdy nie są ponoszone przez samych pracowników, lecz wyłącznie przez firmy poszukujące ich (zasada „pracodawca płaci”), i zakazuje klauzul wiążących pracowników lub stażystów z firmą pod groźbą roszczeń finansowych. Republika Federalna Niemiec nigdy jednak nie ratyfikowała Konwencji nr 181.

I najwyraźniej nie zamierza tego zrobić. Federalne Ministerstwo Pracy oświadczyło, że konwencja nie zostanie ratyfikowana, ponieważ przeciwdziałałaby deregulacji pośrednictwa pracy w Niemczech, która miała miejsce w 2002 roku. Jednocześnie ministerstwo uważa, że ​​„przepisy prawa niemieckiego są w dużej mierze zgodne z celami i regulacjami wspomnianej Konwencji MOP, bez konieczności ratyfikacji”. Oznacza to najwyraźniej, że w Niemczech nie można pobierać czystych opłat za pośrednictwo. Ministerstwo przyznaje jednak również, że w praktyce często są one wypłacane w kraju macierzystym. Co więcej, agencje lub firmy szkoleniowe z siedzibą w Niemczech często przerzucają na stażystów „koszty rekrutacji”, które nie są wyraźnie określone jako „opłaty za pośrednictwo”. Oznacza to, że zasada „pracodawca płaci” nie może być uwzględniona. BMAS nie wypowiedział się na ten temat.

W obliczu braku odpowiednich norm prawnych, niektóre niemieckie instytucje udzielające informacji na temat rekrutacji praktykantów zalecają dobrowolne działania. Na przykład sieć „Firmy integrują uchodźców”, zrzeszająca ponad 4000 firm i od dawna zajmująca się rekrutacją praktykantów, opracowała listę kontrolną „Współpraca z agencjami pośrednictwa pracy”. Zaleca ona pracodawcom, aby przy korzystaniu z usług prywatnych agencji pośrednictwa pracy zwracali uwagę na kryteria oparte na Konwencji MOP nr 181. Wszystkie działania są jednak dobrowolne; są to jedynie zalecenia.

Inną instytucją, która przyczyniła się do powstania wspomnianej listy kontrolnej, z którą wielu rekrutowanych stażystów spotyka się w swoim kraju ojczystym, był Instytut Goethego. Niemiecki Instytut Kultury jest jedną z instytucji uprawnionych do wydawania certyfikatów z języka niemieckiego po zdaniu egzaminu. Certyfikaty te z kolei stanowią warunek wstępny do uzyskania wizy szkoleniowej. Pożądane byłyby wiążące standardy dla agencji zatrudnienia w Niemczech, mówi Nina Hoferichter, konsultantka ds. migracji i imigracji wykwalifikowanych pracowników w Instytucie Goethego. Zastanawia się również, czy nowy rząd podejmie tę kwestię. Przynajmniej umowa koalicyjna zawiera zdanie: „Chcemy chronić prawa pracowników w ramach migracji zarobkowej i konsekwentnie zwalczać nadużycia”.

Hoferichter wyjaśnia również, że ona i jej koledzy obserwują zjawisko wzmożonej rekrutacji stażystów od początku lat 20. XXI wieku – wtedy, w 2020 roku, weszła w życie ustawa o imigracji wykwalifikowanych pracowników. Od tego czasu, jak mówi Hoferichter, nastąpiła „zmiana” – legalny dostęp do niemieckiego rynku pracy jest obecnie częściej uzyskiwany poprzez migrację do szkoleń zawodowych. Rosnąca liczba rekrutowanych stażystów potwierdza to wrażenie. Nawet osoby, które uzyskały już kwalifikacje w swoim kraju ojczystym, coraz częściej decydują się na kształcenie zawodowe.

Lepiej zrobić to samemu

Tak było również w przypadku Omara Brahimiego (nazwisko zmienione), który przyjechał do Turyngii z Maroka i obecnie mieszka we Frankfurcie nad Menem. 29-latek z powodzeniem złożył wniosek o udział w programie Niemieckiego Towarzystwa Współpracy Gospodarczej (GIZ) w 2020 roku. Ukończył już praktykę jako elektryk w Maroku. Po przyjęciu do programu wybuchła pandemia COVID-19 i program został zawieszony. Brahimi samodzielnie zajął się resztą procesu, zebrał wszystkie niezbędne dokumenty, ukończył kurs językowy i złożył podanie do firmy inżynieryjno-elektrycznej we wschodniej Turyngii. Musiał przyzwyczaić się do życia w tym małym miasteczku. „Ludzie tam nie byli zbyt gościnni” – wspomina. Zauważył również, że firma próbuje wykorzystywać swoich zagranicznych stażystów. Zaczął odmawiać wykonywania poleceń, które wydawały mu się niezgodne z prawem, na przykład gdy firma wysyłała go samego na plac budowy lub do pracy montażowej za granicą, nie wliczając długiego dojazdu do czasu pracy.

W tym czasie Brahimi skontaktował się również z projektem doradczym „Fair Integration” w Erfurcie, jedną z niewielu placówek wsparcia skierowanych do zrekrutowanych stażystów. Różnica jest uderzająca: każdy, kto szuka w internecie zagranicznych stażystów, znajdzie nie tylko agencje pośrednictwa pracy, ale także liczne strony internetowe z poradami i punkty kontaktowe dla firm: towarzystw ubezpieczeniowych, stowarzyszeń branżowych, rządu federalnego – wszystkie te podmioty chcą pomagać firmom w rekrutacji. Jednak jeśli stażyści, tysiące kilometrów od domu, potrzebują porady i pomocy na własną rękę, muszą długo szukać lub już znają projekty takie jak „Fair Integration” i centrum doradcze Thanh Dam w Berlinie.

W każdym razie Brahimi starał się o uznanie swojego wcześniejszego szkolenia i ukończył je po dwóch latach. Firma go nie zatrudniła, podejrzewa, że ​​dlatego, że nie tolerował wszystkiego. Teraz pracuje w dużej międzynarodowej firmie we Frankfurcie nad Menem. Skorzystał na tym, że sam zorganizował wiele spraw i nie miał pośrednika, który mógłby wywierać na niego dodatkową presję: nie był uzależniony od firmy z powodu wysokich długów wobec agencji pośrednictwa pracy ani specjalnych klauzul wiążących go z firmą.

Vu jak dotąd miała mniej szczęścia. Została przeniesiona do oddziału sieci hoteli w Brandenburgii. Sytuacja tam jest podobna do tej w poprzedniej lokalizacji: niecałe dziesięciu pracowników i siedmiu stażystów z zagranicy. Mieszka tam, gdzie pracuje, a przełożeni w nowym hotelu również grożą stażystom, jak mówi. Agencja pośrednictwa pracy, której przekazała dużo pieniędzy, nie kontaktowała się z nią od czasu jej przyjazdu. Ale Vu nie chce zaakceptować tej sytuacji. Z pomocą Thanh Dam szuka nowego miejsca stażu. Omar Brahimi i Thuy Tien Vu dzielą się doświadczeniem, że niemieckie władze nie są zbyt pomocne w tym procesie i że musi szukać wsparcia sama.

Przeprowadzenie badań było możliwe dzięki stypendium Fundacji Otto Brennera.

nd-aktuell

nd-aktuell

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow