Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

England

Down Icon

The Stitch-Up autorstwa Emmy Szewczak z dr Andrzejem Harrisem: Pomocy! Moja wagina wypadła

The Stitch-Up autorstwa Emmy Szewczak z dr Andrzejem Harrisem: Pomocy! Moja wagina wypadła

Opublikowano: | Zaktualizowano:

Książkę Stitch-Up można już kupić w księgarni Mail Bookshop

W 2019 roku Emma Szewczak miała zszywane piersi po porodzie swojego drugiego dziecka, gdy położna zatrzymała się i powiedziała: „Twoja pochwa wypadła”.

Te słowa, jak twierdzi autorka, były najgorszą rzeczą, jaką ktokolwiek kiedykolwiek jej powiedział. Nawet problematyczne pierwsze doświadczenie porodu nie mogło jej na to przygotować.

Kiedy w końcu dowiedziała się, że cierpi na wypadanie narządów, przez trzy lata odwiedzała kolejnych specjalistów. Przechodziła z NHS do opieki prywatnej, a następnie do tzw. sektora „wellness” – nikt nie potrafił jej pomóc.

W trakcie tej podróży Szewczak i jej mąż, dr Andrzej Harris (docent farmakologii na Uniwersytecie Cambridge ) ze zgrozą uświadomili sobie, jak wiele aspektów medycyny zawodzi kobiety.

Wściekli i sfrustrowani chcieli się dowiedzieć, dlaczego brakuje wszelkich opcji leczenia chorób (od endometriozy po menopauzę i wszystko pomiędzy), które dotykają tak dużą liczbę kobiet na całym świecie.

Para postawiła sobie za cel zbadanie „w jaki sposób mizoginia w medycynie szkodzi nam wszystkim”.

Szokujące niepowodzenia w opiece zdrowotnej, w opiece medycznej i badaniach, mogą być lub nie być wynikiem instytucjonalnej „mizoginii” – chociaż większość feministek (jak ja się zaliczam) postawiłaby taki zarzut. Problemy są dotkliwe.

W ostatnich latach ukazało się wiele książek na ten temat, począwszy od książki Unwell Women autorstwa Elinor Cleghorn po Breaking The Taboo autorstwa Theo Clarke'a.

Historie osobiste są ponure, a zimna niefrasobliwość zarówno personelu medycznego, jak i personelu męskiego często przerażająca – jak jasno pokazują Szewczak i Harris.

Coraz więcej jest powodów do wniesienia oskarżenia: oburzenie wokół siatek dopochwowych, brak świadomości potencjalnego urazu okołoporodowego i psychozy okołoporodowej, niepotrzebne operacje piersi, a także podcięcia i plastyki pochwy po porodzie, niewłaściwe badania intymne i (oczywiście) seria skandali w szpitalach położniczych, m.in. w Shrewsbury i Telford.

Endometrioza sprawia, że ​​cierpią tysiące kobiet, ale lekarze często nie biorą pod uwagę tego schorzenia, gdy kobiety szukają pomocy w związku ze swoim konkretnym zakresem objawów. Dlaczego?

Podstawą tej opartej na szczegółowych badaniach książki jest narastająca wściekłość, że do kobiet tak często zwraca się z protekcjonalnością lub obojętnością.

Książka Szewczaka zawiera przerażającą litanię możliwych komplikacji po porodzie i ciąży, które często są ignorowane lub bagatelizowane

Na wypadek, gdybyście myśleli, że poród to pestka, Szewczak przedstawia przerażającą litanię możliwych komplikacji: „Pęknięcia okołoporodowe… urazy dna miednicy… rany cięte… nacięcia krocza mogą być powikłane infekcją, bólem i nadmiernym krwawieniem… pęcherz i cewka moczowa mogą zostać uszkodzone… silne krwawienie i szok… uszkodzenie spojenia łonowego… krwotok poporodowy…”. I wiele więcej.

Kim byłaby kobieta?

To jest mój problem z tą książką. Żadnego z powyższych koszmarów nie doświadczą biologiczni mężczyźni nazywający siebie kobietami – lub „transkobietami”, jak sami by się identyfikowali.

Mimo to Szewczak rutynowo posługuje się terminami „kobieta cis” lub „cispłciowość” w odniesieniu do tych z nas, które urodziły się z aparatem, który może przysporzyć nam kłopotów przez całe życie, od pierwszej miesiączki do menopauzy i później.

Jak książka, która rzekomo atakuje zaniedbywanie zdrowia kobiet, może odważyć się umniejszać doświadczeniu prawdziwych kobiet, nazywając je „cisnormatywnymi”?

Co zdumiewające, zaraz po powyższym katalogu obrzydliwych „obs-and-ginekologicznych” Szewczak, absolwentka gender studies, atakuje „błędne określanie płci” (czyli świadome lub przypadkowe nazywanie kogoś niewłaściwą płcią) i „obsceniczny czas oczekiwania na opiekę afirmującą płeć” w przypadku osób transpłciowych.

Czy „błędne określanie płci” jest naprawdę tak złe jak wypadnięcie lub martwe urodzenie? Dla Szewczaka odpowiedź wydaje się brzmieć: tak.

Daily Mail

Daily Mail

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow