Jestem liberałem i nie znoszę Nigela Farage’a – ale ma rację w dwóch kwestiach

Nie znoszę Nigela Farage'a… ale ma rację w jednej sprawie. Właściwie, tak jak zepsuty zegar pokazuje prawidłową godzinę dwa razy dziennie, ma rację w dwóch sprawach. Po pierwsze, choć ostatnio rzadko o tym wspomina, zwłaszcza teraz, gdy Reforma ma wysokie notowania w sondażach i uważa, że jego zgraja może zdobyć większość w systemie większościowym, oficjalną polityką Reformy jest popieranie sprawiedliwszego, bardziej proporcjonalnego systemu głosowania w wyborach do Westminsteru, co jest polityką Liberalnych Demokratów od stulecia. Ale nie o tym piszę dzisiaj, z pewnością bardzo się ucieszycie.
Zanim więc przejdę do jedynej kwestii, w której przynajmniej częściowo zgadzam się z Nigelem Farage'em , pozwólcie mi podkreślić, jak bardzo uważam go za jedną z najbardziej destrukcyjnych i wywołujących podziały postaci w brytyjskiej historii politycznej. Od Brexitu , przez imigrację, po NHS (którą, jestem głęboko przekonany, sprywatyzowałby w mgnieniu oka, gdyby tylko miał taką możliwość), po zakaz flag równości na budynkach rad miejskich, które teraz kontroluje Reforma, moje liberalne poglądy polityczne nie mogłyby być bardziej sprzeczne z jego populistycznymi poglądami, nawet gdybym spróbował… a uwierzcie mi, że próbowałem.
A to oznacza, że jestem naprawdę bardzo zaskoczony, pisząc, i to w „Daily Express”, o kwestii, w której zgadzam się z panem Farage'em o wiele bardziej niż z rzekomo znacznie bardziej umiarkowanym premierem Partii Pracy, sir Keirem Starmerem . O jakiej więc kwestii mówię?
Nasz wspólny sprzeciw wobec Ustawy o Bezpieczeństwie w Sieci (OSA), przynajmniej w jej obecnej formie. Powiem wprost: oczywiście musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby zapewnić dzieciom ochronę przed rzeczywiście szkodliwymi treściami (choć można by pomyśleć, że rodzice i opiekunowie odgrywają w tym większą rolę niż państwo), ale niezależnie od dobrych intencji OSA, najwyraźniej znaleźliśmy się w kuriozalnej sytuacji, w której niektóre artykuły w Wikipedii, a nawet przemówienia niektórych posłów, są blokowane dla młodych użytkowników internetu.
To jak rozłupywanie orzechów buldożerem. To nadgorliwe, bezwzględne, opiekuńcze ograniczanie swobód obywatelskich naszych najmłodszych obywateli, aby pod nadzorem odpowiedzialnych rodziców/opiekunów mogli oni poznawać potencjalnie sprzeczne idee, myśli i światopoglądy oraz uczyć się, w co wierzą.
Walka idei jest fundamentem naszej demokracji. I rzeczywiście, być może największą ironią losu, jest to, że to właśnie rząd Partii Pracy uchwala ustawę rozszerzającą prawo wyborcze i dającą szesnastolatkom prawo głosu, o co ja i Liberalni Demokraci zabiegaliśmy od wielu lat.
Zatem z jednej strony Partia Pracy chce dać młodym ludziom władzę, ale z drugiej strony nie ufa im i tym, którzy się nimi opiekują, na tyle, że nie mają dostępu do konkurencyjnych idei politycznych i nie są w stanie sami wyrobić sobie zdania na ich temat.
Jak już wiemy po rządach Partii Pracy, prawica nie wie, co robi lewica. I to nie jedyny problem z tym prawodawstwem.
Jak wskazała grupa Liberalnych Demokratów Liberal Reform, przepisy te mogą w rzeczywistości narazić dzieci na większe niebezpieczeństwo, jeśli będą korzystać z VPN-ów w celu obejścia weryfikacji wieku.
Liberal Reform twierdzi: „Jednak sieci VPN są często ściśle powiązane z dark webem, co oznacza, że dzieci (mogą) obejść zakaz i (potencjalnie) uzyskać dostęp do jeszcze bardziej ekstremalnych materiałów”.
Nigel Farage ma rację, gdy nazywa ten rząd nadużyciem władzy i stwierdza, że „zaczyna wyglądać na to, że państwo może już teraz tłumić prawdziwą wolność słowa”.
Nawiasem mówiąc, gdybyście myśleli, że to wszystko sprawka Partii Pracy, to przypomnienie, że ustawa została wdrożona stopniowo przez konserwatystów w 2023 r. i teraz wchodzi w pełni w życie.
Firmy technologiczne powinny oczywiście zrobić wszystko, co w ich mocy, aby chronić dzieci przed rzeczywiście szkodliwymi treściami, ale nie może to oznaczać umniejszania rzeczywistej walki idei, sprzecznych światopoglądów i stanowisk politycznych. Nie jestem absolutnym zwolennikiem wolności słowa.
Wszyscy, i słusznie, żyjemy w granicach prawa, a także norm społecznych, a wolność słowa z pewnością nie pozostaje bez potencjalnych konsekwencji w przypadku przekroczenia tych granic.
Ale w tych ramach musimy mieć możliwość udziału w różnych ideach i debatach, aby mieć szeroką perspektywę polityki, strategii i zasad.
Nigdy dotąd nie było tak prawdziwe, że w polityce zdarza się znaleźć w gronie nietypowych towarzyszy broni. Z pewnością nie spodziewałem się, że będę pisał o tym, że zgadzam się z Nigelem Farage'em .
Ale on i członkowie mojej partii mają rację, że pociągają ten słaby i żałosny rząd Partii Pracy do odpowiedzialności i wzywają go do pilnego wprowadzenia zmian w tym ustawodawstwie, aby zapewnić lepszą równowagę między ochroną młodzieży przed krzywdą a pozbawieniem jej możliwości angażowania się w bieżącą politykę i zdobywania o niej większej wiedzy.
express.co.uk