Punkt zwrotny czy teatr polityczny? Wielkie dążenie do państwowości Palestyny, wyjaśnienie

Nigdy wcześniej państwo palestyńskie nie cieszyło się tak dużym poparciem międzynarodowym — ani nie wydawało się mniej osiągalne.
Podczas gdy światowi przywódcy zbierają się w poniedziałek w Nowym Jorku na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ, kwestia państwowości Palestyny jest priorytetem. W niedzielę rządy Wielkiej Brytanii, Kanady i Australii potwierdziły uznanie Palestyny za niepodległe państwo, idąc w ślady Francji, która ogłosiła swój zamiar w lipcu ubiegłego roku i sformalizowała go w poniedziałkowym przemówieniu prezydenta Emmanuela Macrona. Plany uznania Palestyny ogłosiły również Belgia, Portugalia, Luksemburg i Malta.
W poniedziałek przedstawiciele większości krajów świata — ale nie Stanów Zjednoczonych ani Izraela — zebrali się na marginesie zgromadzenia na spotkaniu , któremu współprzewodniczyły Francja i Arabia Saudyjska, aby omówić wdrożenie rozwiązania dwupaństwowego dla Izraela i Palestyny. Prezydent Palestyny Mahmud Abbas również opuścił spotkanie po tym, jak Stany Zjednoczone odmówiły mu wizy do Nowego Jorku, ale zwrócił się do zgromadzenia za pośrednictwem wideo. Poniedziałkowe spotkanie nastąpiło po uchwaleniu 12 września rezolucji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, obecnie określanej jako „ deklaracja nowojorska ”, przedstawiającej „konkretne, określone czasowo i nieodwracalne kroki” w kierunku rozwiązania dwupaństwowego. Rezolucję poparło 142 z 193 członków zgromadzenia. „Odmowa państwowości byłaby darem dla ekstremistów na całym świecie” — powiedział Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres na poniedziałkowym spotkaniu. „Bez dwóch państw nie będzie pokoju na Bliskim Wschodzie, a radykalizm będzie się rozprzestrzeniał”.
W Waszyngtonie nowa rezolucja, której współautorami jest ośmiu senatorów, wzywa prezydenta Donalda Trumpa do uznania państwowości Palestyny. Wezwanie do rozwiązania dwupaństwowego nie jest radykalnym stanowiskiem w polityce USA, ale wezwanie do jednostronnego uznania Palestyny – zamiast popierania procesu, w którym państwo palestyńskie wyłoniłoby się w wyniku negocjacji – jest krokiem bardziej dramatycznym i jest mało prawdopodobne, aby rezolucja uzyskała choćby takie poparcie przed wojną w Strefie Gazy. Mimo to, chociaż żaden z tych senatorów nie jest republikaninem, a rezolucja raczej nie zostanie przyjęta, poziom poparcia dla środka wzywającego do jednostronnego uznania świadczy o tym, jak zmieniła się polityka w tej kwestii w Stanach Zjednoczonych .
Nie żeby cokolwiek z tego miało wpływ na rząd Izraela. „Nie będzie państwa palestyńskiego. To miejsce jest nasze” – oświadczył premier Benjamin Netanjahu na początku tego miesiąca podczas ceremonii ogłoszenia przez Izrael rozszerzenia osiedla Maale Adumim na Zachodnim Brzegu. W rzeczywistości jego rząd rozważa formalną aneksję części Zachodniego Brzegu w odwecie za falę uznania ze strony rządów zachodnich. To z kolei wywołało ostrzeżenie ze strony Zjednoczonych Emiratów Arabskich – prawdopodobnie najważniejszego z krajów arabskich, które znormalizowały stosunki z Izraelem w ramach Porozumień Abrahama podczas pierwszej kadencji Trumpa – że obniżą one rangę stosunków dyplomatycznych, jeśli Izrael dokona aneksji. Jednocześnie wojna w Strefie Gazy tylko się nasila, ponieważ Siły Obronne Izraela wkraczają do miasta Gaza, a tysiące ludzi ucieka .
Rzeczywistość w Izraelu i Palestynie jest tak nieuleczalna, że rodzi pytanie, czy globalna mobilizacja na rzecz państwowości to coś więcej niż teatr polityczny. Rodzi to również możliwość, że świat może dojść do konsensusu w sprawie państwowości Palestyny w momencie, gdy staje się ona coraz bardziej nieosiągalna jako realna możliwość.
Od czasu, gdy były przywódca Organizacji Wyzwolenia Palestyny, Jaser Arafat, jednostronnie ogłosił niepodległość w 1988 roku, około 145 krajów uznało Palestynę, wliczając w to kraje, które niedawno dołączyły do tego grona, według zestawienia Agence France Presse . Obejmuje to niemal całą Afrykę, Amerykę Łacińską i były blok komunistyczny. Większość krajów, które nie uznają Palestyny, to bliscy sojusznicy USA, tacy jak Japonia, Korea Południowa i Niemcy. Europa Zachodnia w większości wstrzymywała się z uznaniem, ale sytuacja ta szybko się zmieniła podczas wojny w Strefie Gazy, kiedy to Norwegia, Hiszpania, Irlandia i Słowenia podjęły decyzję o uznaniu Palestyny w zeszłym roku.
Dodanie Wielkiej Brytanii i Francji do listy jest szczególnie istotne, ponieważ oznacza, że Stany Zjednoczone są obecnie ostatnim stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, który nie uznaje państwa palestyńskiego. Palestyna posiada obecnie „status stałego obserwatora” w ONZ, co oznacza, że może uczestniczyć w debatach, ale nie może głosować nad rezolucjami głównych organów ONZ. Rada Bezpieczeństwa musi zatwierdzić nowych członków, a wszyscy pięciu stałych członków ma prawo weta, więc członkostwo nie jest na razie przedmiotem dyskusji. Jednak rezolucja Senatu sugeruje, że niekoniecznie będzie to miało miejsce na zawsze.
Senator Chris Van Hollen (demokrata z Maryland), jeden ze współautorów rezolucji, powiedział w wywiadzie dla Vox, że senatorowie zabiegali o nią, ponieważ „musimy teraz stworzyć światełko w tunelu, który jest teraz bardzo ciemny na Bliskim Wschodzie”. Dodał: „Wierzę, że najlepszym sposobem na zapewnienie bezpieczeństwa, godności i samostanowienia zarówno Izraelczykom, jak i Palestyńczykom jest rozwiązanie dwupaństwowe”.
W niedzielnym wywiadzie dla CBS Macron powiedział, że „uznanie państwa palestyńskiego dzisiaj to jedyny sposób na znalezienie politycznego rozwiązania sytuacji, która musi się zakończyć”. Sekretarz stanu USA Marco Rubio zarzucił Francji, że jest to „lekkomyślna decyzja, która służy jedynie propagandzie Hamasu i hamuje pokój”. Macron odparł, że w rzeczywistości „odizoluje Hamas od reszty Palestyńczyków” i zapewni alternatywną wizję polityczną. Co istotne, deklaracja nowojorska, którą poparła większość państw arabskich, wzywa do rozbrojenia Hamasu i zakończenia jego rządów w Strefie Gazy.
Sceptycyzm wobec deklaracji uznania wyrażają nie tylko zwolennicy Izraela, ale także jego krytycy, którzy widzą w uznaniu narzędzie, za pomocą którego rządy mogą odwrócić uwagę od krytyki za brak pociągnięcia Izraela do odpowiedzialności za masakrę w Strefie Gazy.
„To gorsze niż teatr polityczny” – powiedziała Tamara Kharroub , zastępca dyrektora wykonawczego Centrum Arabskiego w Waszyngtonie. „To zasłona dymna, mająca zamaskować ich wieloletnie niepowodzenia we wdrażaniu tego właśnie rozwiązania dwupaństwowego i zakończeniu okupacji i apartheidu Izraela, a także ich współudział w ludobójstwie, które trwa w Strefie Gazy od dwóch lat”.
Richard Gowan , dyrektor ONZ w International Crisis Group, powiedział, że intensywna aktywność wokół kwestii państwowości palestyńskiej w ONZ w tym tygodniu będzie formą „dyplomacji fantazji”.
Dodał, że przywódcy tych krajów „czuli, że muszą złożyć deklarację, ale tak naprawdę nie ma planu, który by to potwierdzał. Jedynym sposobem na poparcie tego byłoby uzgodnienie przez te kraje i szerszą grupę członków ONZ jakichś ram sankcji wobec Izraela. Po prostu nie sądzę, aby istniała wola polityczna, która pozwoliłaby wywrzeć na Izrael tak dużą presję, jaka byłaby potrzebna, aby odwieść Netanjahu i jego rząd od obecnego kierunku działań”.
Tymczasem w Izraelu i na terytoriach okupowanych rozwiązanie dwupaństwowe wydaje się bardziej odległe niż kiedykolwiek. Według sondażu Pew Research Center, tylko 21% Izraelczyków uważa, że ich kraj może pokojowo współistnieć z państwem palestyńskim, co stanowi spadek o 14 punktów procentowych w porównaniu z atakami Hamasu z 7 października 2023 roku. (Nierealność rozwiązania dwupaństwowego może być ironicznie jedną z niewielu kwestii, co do których Izraelczycy i Palestyńczycy mogą się zgodzić ).
W miarę jak wojna w Strefie Gazy się przedłuża, członkowie rządu Netanjahu, tacy jak minister finansów Bezalel Smotrich, publicznie dyskutują o propozycjach aneksji części enklawy, jeśli Hamas się nie podda; pod koniec zeszłego tygodnia Smotrich określił to terytorium jako potencjalny „ rynku nieruchomości ”. Komentarze te są zgodne z wciąż aktywnymi propozycjami Trumpa, aby przekształcić Gazę w kurort turystyczny po „dobrowolnym” przesiedleniu jej ludności cywilnej.
Izraelscy urzędnicy omawiali również możliwość reakcji na falę uznania Palestyny poprzez formalną aneksję części Zachodniego Brzegu . Mogłoby to przybrać kilka form: od aneksji izraelskich osiedli w pobliżu Izraela, przez aneksję obszaru wzdłuż granicy między Zachodnim Brzegiem a Jordanią, po aneksję całego obszaru znanego jako „Strefa C” – 60% Zachodniego Brzegu, znajdującego się obecnie pod izraelską kontrolą bezpieczeństwa. Ministrowie skrajnej prawicy, tacy jak Smotrich, zaproponowali pójście jeszcze dalej i całkowite rozwiązanie Autonomii Palestyńskiej.
Van Hollen, który niedawno odwiedził Zachodni Brzeg, zbagatelizował te groźby, twierdząc, że plany aneksji są już w toku. „Udawanie, że działania podejmowane na Zachodnim Brzegu są odpowiedzią na apele o uznanie państwa palestyńskiego, to tylko przykrywka” – powiedział. „To wielkie kłamstwo”.
Yoel Guzansky , były doradca rządu Izraela, który obecnie kieruje Programem Zatoki Perskiej w Instytucie Studiów nad Bezpieczeństwem Narodowym, izraelskim think tanku, powiedział w wywiadzie dla Vox, że Netanjahu „potrzebuje zielonego światła od administracji Trumpa”, aby kontynuować aneksję. „Bez niego nie mógłby tego zrobić”.
Trump i jego doradcy od lat wysyłają sprzeczne sygnały w tej sprawie . Portal Axios, powołując się na izraelskich urzędników, donosi, że Rubio, który odwiedził Izrael na początku tego miesiąca, zasygnalizował, że administracja Trumpa nie sprzeciwia się aneksji, ale inni urzędnicy administracji kwestionowali tę izraelską charakterystykę . Chociaż „rozwiązanie dwupaństwowe” od dawna było ortodoksyjnym stanowiskiem obu partii w Waszyngtonie, Trump sugerował w przeszłości, że nie jest przywiązany do tej idei, a niektórzy członkowie jego administracji, tacy jak ambasador w Izraelu Mike Huckabee, otwarcie opowiadają się za aneksją .
Tym, co może powstrzymać Trumpa przed udzieleniem Netanjahu zielonego światła, jest wpływ, jaki aneksja miałaby na jedno z jego najważniejszych osiągnięć: Porozumienia Abrahama. Nawet „ograniczona” aneksja terytorium Zachodniego Brzegu prawdopodobnie pogłębiłaby podziały między Izraelem a jego dotychczasowymi partnerami w świecie arabskim. Aneksja Zachodniego Brzegu byłaby kolejnym przekroczeniem czerwonej linii, a rząd Zjednoczonych Emiratów Arabskich – utrzymujący bliskie relacje z administracją Trumpa – ostrzegł Biały Dom , że może to doprowadzić do całkowitego zerwania porozumień .
Guzansky stwierdził, że kraje sygnatariusze Porozumień Abrahama „mogą nie anulować umowy całkowicie”, jeśli Izrael zdecyduje się na aneksję, ale porozumienia te „stają się pustą skorupą czegoś, co kiedyś było postrzegane jako modelowe porozumienie pokojowe między Izraelem a jego sąsiadami, porozumienie „zimnego pokoju”. Mogłoby to oznaczać, że państwa arabskie będą kontynuować współpracę z Izraelem w zakresie bezpieczeństwa, ale bez wymiany międzyludzkiej lub głębszej integracji politycznej i gospodarczej, którą obiecywały porozumienia.
Kilka lat temu Netanjahu prawdopodobnie wskazałby również na normalizację stosunków między Izraelem a krajami takimi jak ZEA, Bahrajn, Sudan i Maroko jako jedno z największych osiągnięć polityki zagranicznej swojego długiego urzędowania. Główny cel, normalizacja stosunków z Arabią Saudyjską, wydawał się co najmniej realną możliwością. Porozumienia Abrahama sprawiły, że wiele rządów arabskich było skłonnych ominąć kwestię palestyńską, aby znaleźć porozumienie z Izraelem w kwestiach handlowych i wspólnej rywalizacji z Iranem.
Jednak ogrom zniszczeń w Strefie Gazy i globalna reakcja na nie znacznie utrudniły utrzymanie tego stanu rzeczy nawet najbardziej zblazowanym i autokratycznym rządom. Izraelskie ataki wojskowe na Bliski Wschód w ostatnich miesiącach, a zwłaszcza niedawny atak lotniczy na Katar , jeszcze bardziej przekonały te rządy, że Izrael staje się coraz większym źródłem regionalnej niestabilności.
W niedawnym przemówieniu Netanjahu ostrzegł Izrael , że najprawdopodobniej będzie musiał zaakceptować coraz bardziej odizolowaną pozycję na arenie międzynarodowej i przekształcić się w „superSpartę” oraz „dostosować się do gospodarki o cechach autarkicznych”.
Innymi słowy, integracja regionalna i dobre stosunki z sąsiadami byłyby czymś dobrym, ale zdaniem rządu Izraela, jeśli ceną miałoby być zakończenie wojny w Strefie Gazy w drodze negocjacji i poważne kroki w kierunku zaakceptowania państwowości Palestyny, to po prostu nie jest to warte zachodu.
Wydarzenia tego tygodnia w Nowym Jorku raczej nie doprowadzą do powstania państwa palestyńskiego ani nie położą kresu masakrze w Strefie Gazy, ale pewnego dnia mogą zostać uznane za punkt zwrotny na drodze Izraela do izolacji na arenie międzynarodowej.
Vox