In vitro to szansa na dziecko dla osób z niepłodnością
Materiał powstał we współpracy z Medyczną Racją Stanu
Dla takich chwil naprawdę warto żyć – mówi na umieszczonym w internecie nagraniu premier Donald Tusk przedstawiając małą Olę – dziecko, które urodziło się dzięki zapłodnieniu metodą in vitro. – Ponad sześć tysięcy maluchów urodziło się w ramach finansowanego z budżetu państwa programu in vitro – tłumaczył szef rządu. W październiku minęły dwa lata od odkąd zdecydowano się na przywrócenie refundacji zapłodnienia metodą pozaustrojową. Dofinansowanie in vitro zniósł rząd Prawa i Sprawiedliwości w 2016 r.
W połowie września była ministra zdrowia Izabela Leszczyna, która wprowadzała w życie obecny program refundacyjny, napisała w serwisie X, że w rządowym programie in vitro urodziło się 4929 dzieci i jest 18 287 ciąż. Dziś już wiadomo, że na świat przyszło już ponad 6018 dzieci, a ciąż jest już ponad 20 tys. I stale przybywa.
– To bardzo dobry program, wysoce skuteczny, o czym świadczy właśnie wysoki odsetek uzyskanych ciąż – chwali rozwiązania prof. dr. hab. Rafał Kurzawa, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii. Spodziewamy się rocznie ok. 15 tys. porodów. Niezależnie od skutecznego leczenia niepłodności, ma to ogromny wpływ na demografię.
A Marta Górna ze Stowarzyszenia na Rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji „Nasz Bocian” podkreśla, że „jest tak skonstruowany, że bardzo wielu parom udaje się wychodzić z tego programu z dzieckiem”.
Niepłodność i jej przyczynyNiepłodność to problem medyczny, społeczny i demograficzny. Według WHO jest niepłodność kobieca definiowana jako niemożność uzyskania ciąży w naturalny sposób, jeśli nie dochodzi do niej przy regularnych stosunkach bez zabezpieczenia przez rok. Natomiast niepłodność męska definiowana jest jako dowolne zaburzenie układu rozrodczego, charakteryzujące się obecnością dysfunkcji wydalania nasienia lub nieprawidłowym poziomem plemników w nasieniu.
Co jest przyczyną? U kobiet to najczęściej zaburzenia w funkcjonowaniu jajników i jajowodów, patologie macicy, endometrioza, ale też choroby jak cukrzyca, choroby tarczycy, ale też nadciśnienie tętnicze czy depresja. Przyczyną bywa także późny wiek starania się o ciążę czy leczenie onkologiczne (chemioterapia, radioterapia). Natomiast w przypadku mężczyzn przyczyną są choroby jąder, brak plemników lub ich niska jakość, a także zaburzenia seksualne. Przyczyną niepłodności męskiej mogą być również choroby ogólnoustrojowe, np. także zaburzenia pracy tarczycy, niedoczynność przysadki mózgowej, hiperprolaktynemia, niedorozwój gonad, przewlekłe zapalenie nerek, choroby wątroby, a także przewlekły stres.
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia z problemem niepłodności boryka się ok. 60-80 mln par. W Polsce z niepłodnością mierzy się 1-1,5 mln par. Ok. 2 proc. z nich może wymagać leczenia metodą in vitro.
Co można otrzymać w ramach rządowego programu in vitro?Od 1 czerwca 2024 pary, które mierzą się z problemem niepłodności, mają dostęp do in vitro. Refundowana jest kwalifikacja par, obowiązkowe badania oraz wszystkie części procedury in vitro, które są potrzebne do jej skutecznego i bezpiecznego przeprowadzenia. Program po raz pierwszy zabezpiecza płodność pacjentów z chorobą onkologiczną.
– Kryteria przystąpienia do programu są bardzo szerokie. Finansowane może być aż sześć procedur in vitro, co jest złotym standardem. Refundowana jest także możliwość skorzystania z komórki dawczyni czy męskiego nasienia. Ten program daje dużą szansę na dziecko – mówi Marta Górna.
Program obejmie pary ze stwierdzoną lub nieskutecznie leczoną niepłodnością w ciągu 12 miesięcy przed zgłoszeniem do programu i które są w związku małżeńskim lub są parą. Dodatkowo refundacja przysługuje tym parom, które mają kriokonserwowane i przechowywane zarodki uzyskane w ramach wcześniej realizowanych procedur.
Z bezpłatnego in vitro mogą skorzystać kobiety do 42. roku życia, jeśli korzystają z własnych komórek jajowych lub dawstwa nasienia. Z kolei kobiety starsze, do 45. roku życia w sytuacji, gdy korzystają z dawstwa oocytów lub zarodka. W przypadku mężczyzn granicę wyznaczono na 55 lat. W wyniku zapłodnienia powstają zarodki, z których jeden transferowany jest do macicy. Pozostałe zarodki są kriokonserwowane i przechowywane – do wykorzystania podczas kolejnego zabiegu.
Rządowy program potrwa do 31 grudnia 2028 r. Przeznaczono na niego 500 mln zł w każdym roku, czyli łącznie to 2,5 mld zł. – Dzięki obecnym kryteriom uzyskano dostęp do programu dla bardzo dużej grupy osób. Oczywiście, gdyby nakłady finansowe były większe, porodów byłoby jeszcze więcej – mówi prof. Kurzawa. Jak dodaje, można zauważyć, że do programu coraz częściej zgłaszają się pary młode, ok. 30. roku życia – to wiek, w którym uzyskuje się najlepsze efekty. – To często osoby pragnące dziecka, ale niezamożne. Widać, że właśnie teraz, dzięki refundacji, mogą starać się o dziecko poczęte metodą in vitro. Bez refundacji nie byłoby ich na to stać – opowiada lekarz.
Ważnym rozwiązaniem jest wsparcie dla osób leczących się onkologicznie. Gamety są pobierane i przechowywane – przed lub w trakcie leczenia onkologicznego. U kobiet zamrażane są oocyty, a u mężczyzn – nasienie. Z takiego rozwiązania mogą skorzystać kobiety od okresu dojrzewania do 40. roku życia oraz mężczyźni od okresu dojrzewania do 45. roku życia. – Niestety, wciąż zabezpieczanie płodności w przypadku chorób onkologicznych jest niewielkie. Obecnie są to 2-4 przypadki na 100 tys. mieszkańców, podczas gdy powinno być to nawet 25-40. To zwykle oznacza ok. 15-25 kobiet i 10-15 mężczyzn. Chciałbym się mylić, ale myślę, że lekarze onkolodzy jeszcze zbyt rzadko informują swoich pacjentów o takiej możliwości – mówi prof. Kurzawa.
Konieczne modyfikacjeChoć co do zasady eksperci są zgodni, że polski program refundacji in vitro jest bardzo dobrze skonstruowany, to jednak są w nim elementy, które wymagałyby poprawy. – Przede wszystkim zwróciłbym uwagę na brak możliwości leczenia samotnych kobiet. Moim zdaniem to dyskryminacja – mówi prof. Kurzawa.
A Marta Górna dodaje, że samotne kobiety nie tylko nie mają prawa do refundacji, ale także zabezpieczenia płodności. – Czasami kobieta nie ma partnera albo z innych powodów jest przekonana, że w najbliższych latach nie będzie mogła pozwolić sobie na dziecko. Ale w świetle prawa nie wolno jej skorzystać z metod zabezpieczania płodności, nawet za własne pieniądze. Jest to możliwe tylko ze wskazań medycznych – tłumaczy. – W 75 proc. europejskich krajów singielki mają prawo do leczenia, a w prawie wszystkich mogą zabezpieczać swoją płodność – dodaje.
Działaczka zwraca także uwagę na to, że w obecnie powstających na świecie programach wspierania zapłodnienia metodą pozaustrojową stosuje się już wyższe limity wieku w przypadku kobiet korzystających z komórki jajowej dawczyni, więc może należałoby podobną zmianę rozważyć także w Polsce.
– Inną kwestią jest prawo dostępu do procedury dla par, które nie są niepłodne, ale jest wysokie ryzyko, że dziecko będzie ciężko chore – np. z wadą letalną czy SMA1. Boją się o zdrowie potomstwa, bo już np. mają jedno ciężko chore dziecko. Przeprowadzenie u nich in vitro wiązałoby się z możliwością badania zarodka i wybraniem tego, który nie jest obarczony wadą. Wiem, że to nie wszyscy mogą łatwo zaakceptować, to złożone zagadnienia, ale trzeba zacząć o nich rozmawiać – mówi Górna. – Tak samo jak o tym, czy koniecznie trzeba zachować anonimowość dawcy. Moim zdaniem w ten sposób ogranicza się prawa dzieci do poznania swoich korzeni – mówi działaczka.
Zdaniem prof. Kurzawy powinno się także postawić większy nacisk na monitorowanie ośrodków, które realizują program. Tak, by wiedzieć, które z nich mają najlepsze wyniki i najlepiej wydatkują publiczne pieniądze. To one powinny być wybierane przez pary z niepłodnością (nawiasem mówiąc, jest tak bardzo często), ale też tam należy kierować największe środki finansowe. – Ośrodki, które przeprowadzają co najmniej 200 cykli leczenia rocznie mają zwykle lepsze wyniki. Bo duży ośrodek ma zazwyczaj większe doświadczenie – podsumowuje ekspert.
Materiał powstał we współpracy z Medyczną Racją Stanu
RP