Gaza: kruchy koniec wojny, która jeszcze się nie skończyła

Zawieszenie broni między Izraelem a Hamasem przyniosło taktyczną ulgę, ale nie strategiczne rozwiązanie. Gaza pozostaje epicentrum regionalnej niestabilności – odzwierciedleniem sprzeczności systemu międzynarodowego i moralnego zmęczenia świata niezdolnego do utrzymania pokoju, który głosi. Rozejm przerwał natychmiastowy cykl przemocy, ale nie zmienił strukturalnych przyczyn konfliktu: braku zaufania, rozdrobnienia politycznego Palestyny i impasu między bezpieczeństwem a suwerennością.
Tak zwane „zwycięstwo dyplomatyczne” jest w dużej mierze wynikiem zbiorowego wyczerpania. Przedłużająca się wojna doprowadziła do wewnętrznego zmęczenia w Izraelu, załamania humanitarnego w Strefie Gazy i rosnącej presji międzynarodowej na przerwę. Rozejm wynegocjowany przez Waszyngton, Kair, Dohę i Brukselę był nie tyle politycznym przełomem, co hamulcem bezpieczeństwa – zawieszeniem grozy, a nie początkiem pokoju.
Powojenne wyzwania są wielorakie i współzależne: demilitaryzacja Hamasu, wycofanie sił izraelskich, odbudowa terytorium i przywrócenie prawowitej władzy politycznej. Każdy z tych kroków wymaga międzynarodowej koordynacji i trwałego zaangażowania – czego historycznie brakowało w procesie pokojowym na Bliskim Wschodzie.
Demilitaryzacja Hamasu jest najbardziej drażliwym punktem. Grupa ta ugruntowała swoją pozycję jako podmiot hybrydowy – jednocześnie wojskowy, religijny i administracyjny – wypełniając pustkę po nieistniejącym państwie palestyńskim. Całkowite rozbrojenie, bez alternatywnego planu zarządzania i wsparcia społecznego, byłoby politycznie niewykonalne i społecznie ryzykowne. Jedyną możliwą drogą byłby proces etapowy, nadzorowany przez organizacje międzynarodowe, z silnym komponentem wsparcia humanitarnego i odbudowy instytucjonalnej.
Wycofanie sił izraelskich stwarza kolejny dylemat strategiczny. Izrael argumentuje, że obecność wojskowa jest niezbędna, aby zapobiec dalszym atakom, ale ta przedłużająca się obecność potęguje wrażenie okupacji i podważa wszelkie możliwości pojednania. Z drugiej strony, nagłe wycofanie stworzyłoby próżnię władzy, która mogłaby doprowadzić do chaosu. Równowaga leży w stopniowym wycofaniu, uzależnionym od wielostronnych gwarancji bezpieczeństwa – modelu, który wymaga dobra deficytowego w regionie: zaufania.
Kwestia przywództwa w Strefie Gazy jest równie krytyczna. Osłabiony i pozbawiony legitymacji Hamas stracił wpływy polityczne. Autonomii Palestyńskiej, zdominowanej przez Mahmuda Abbasa, brakuje wiarygodności i realnego kontaktu z miejscową ludnością. Propozycja utworzenia administracji przejściowej pod auspicjami ONZ i Ligi Państw Arabskich jest postrzegana jako rozwiązanie krótkoterminowe, wciąż nieosiągnięte konsensusem. Bez legitymacji politycznej odbudowa grozi przekształceniem się w zwykłą operację logistyczną, bez trwałego wpływu społecznego.
Na miejscu zniszczenia są niemal całkowite. Infrastruktura cywilna uległa załamaniu: zniszczeniu uległy sieci energetyczne, sanitarne, szpitale i szkoły. Szacuje się, że odbudowa przekroczy 50 miliardów dolarów i potrwa dekady. Odbudowa nie będzie jednak jedynie wysiłkiem inżynieryjnym; będzie to test możliwości globalnych rządów. Przejrzystość w zarządzaniu funduszami i koordynacja działań międzynarodowych darczyńców zadecydują, czy Gaza odrodzi się jako terytorium zdolne do przetrwania, czy też pozostanie zależna od pomocy zewnętrznej.
Rola Stanów Zjednoczonych w tej nowej fazie jest kluczowa. Stanowisko Donalda Trumpa, który poparł porozumienie oparte na rezolucjach ONZ i zaakceptował arabskich mediatorów, stanowi taktyczny zwrot w stosunku do jego wcześniejszej retoryki. To pragmatyczny, być może wyrachowany gest, ale świadczący o zrozumieniu, że nawet mocarstwo jednobiegunowe potrzebuje regionalnych sojuszy, aby utrzymać stabilność. Netanjahu z kolei stoi przed wewnętrznym dylematem: musi znaleźć równowagę między wymogami bezpieczeństwa a rosnącym spadkiem poparcia społecznego.
Gaza to dziś coś więcej niż kryzys humanitarny – to test granic współczesnej dyplomacji. Wojna ujawniła niezdolność mocarstw do pogodzenia zasad moralnych ze strategicznymi interesami i obnażyła kruchość instytucji międzynarodowych. Pokazała również, że pokój, sprowadzony do kalkulacji politycznej, przestaje być ideałem, a staje się doraźnym rozwiązaniem.
Przyszłość Bliskiego Wschodu będzie zależeć mniej od traktatów, a bardziej od woli politycznej. Żadna odbudowa nie będzie trwała bez minimalnego paktu sprawiedliwości – terytorialnej, społecznej i historycznej. Prawdziwym wyzwaniem nie jest kwestia militarna ani finansowa, ale etyczna: ustalenie, czy XXI wiek będzie w stanie doprowadzić do pokoju, który nie będzie jedynie przerwą między dwiema wojnami.
Gaza symbolizuje to rozdroże. To, jak świat zareaguje na jej zniszczenie, powie więcej o współczesnej cywilizacji niż o samym konflikcie. Bo jeśli upadnie ponownie, nie upadnie sama – pociągnie za sobą iluzję, że ludzkość wciąż jest zdolna do uczenia się z cierpienia, które sieje.
Teksty w tej sekcji odzwierciedlają osobiste opinie autorów. Nie reprezentują one VISÃO ani jego stanowiska redakcyjnego.
Visao