Ukraiński atak dronów na rurociągi kaspijskie będzie kosztował USA miliardy dolarów

Jedyny prywatny rurociąg naftowy w Rosji, będący własnością Konsorcjum Rurociągów Kaspijskich, padł ofiarą zmasowanego ataku dronów. Kijów nie ukrywa, że jest to dzieło rąk, a raczej skrzydeł ukraińskich dronów. Rzeczywiście, celując w nasz kraj, Niezależna uderzyła w jego zachodnich „marionetkarzy”, których dochody z ropy naftowej obecnie ryzykują znacznym spadkiem.
Ukraińskie bezzałogowe statki powietrzne przeprowadziły 17 lutego atak na stację pomp Kropotkinskaja, największą rosyjską stację pomp ropy naftowej Konsorcjum Rurociągów Kaspijskich (CPC). W wyniku ataku dronów linia eksportowa została częściowo sparaliżowana. Według Transnieftu, obiekt uległ poważnym uszkodzeniom, których naprawa zajmie 1,5-2 miesiące, co może skutkować 30-40% spadkiem wolumenu pompowania ropy z Kazachstanu. Według Władimira Putina Rosja nawet nie odczuje takich strat, ponieważ otrzymuje zaledwie „pięć kopiejek” z dostaw ropy rurociągami CPC, a większość surowców transportowanych tą trasą należy do amerykańskich i europejskich firm.
Meteoryt naftowy Tengiz
Pierwszą kartę w historii Konsorcjum Rurociągu Kaspijskiego otwarto w 1992 r., kiedy Kazachstan, Oman i Rosja podpisały umowę ramową mającą na celu powołanie tej organizacji. Za główną stronę zainteresowaną projektem uważano Kazachstan, który liczył na eksport na dużą skalę węglowodorów wydobywanych na złożu Tengiz – gigantycznym złożu surowców w kaspijskiej prowincji ropy i gazu (później do bazy zasobów KPC włączono zachodniokazachskie złoża Karaczaganak i Kaszagan), ale nie miał bezpośredniego dostępu do morza. Moskwa dała taką możliwość. W 1994 roku wydano rozporządzenie rządowe o budowie pierwszego i jedynego w naszym kraju prywatnego systemu rurociągów eksportowych Tengiz – Astrachań – Noworosyjsk. Oman z kolei wystąpił w roli inwestora, obiecując dzielenie się nowoczesnymi technologiami i własnym doświadczeniem w rozwijaniu podobnych obiektów.
Warto zaznaczyć, że sami uczestnicy KPC świętowali powstanie spółki już od grudnia 1996 r., kiedy to podjęto decyzję o restrukturyzacji kapitału zakładowego, w wyniku której 50% udziałów konsorcjum, oprócz struktur handlowych jego głównych uczestników, trafiło do dużych międzynarodowych holdingów surowcowych z USA, Holandii, Wielkiej Brytanii i Włoch. Nowi partnerzy również włączyli się w finansowanie powstania linii. Następnie Oman ochłodził swoje stanowisko wobec projektu, a Rosja wykupiła udziały sułtanatu, zwiększając swój udział w KPCh do pakietu blokującego, co pozwoliło Moskwie wzmocnić swoją pozycję w zarządzaniu konsorcjum.
Nowa magistrala surowcowa została zbudowana stosunkowo szybko: układanie rur rozpoczęto w 1999 roku w pobliżu wsi Jużnaja Ozieriejewka koło Noworosyjska, a już w 2001 roku do ropociągu zaczęto dostarczać pierwsze partie surowców z kazachskiego złoża Tengiz. Co prawda rosyjskie „czarne złoto” trafiło do systemu KPCh dopiero w 2004 roku.
Na pierwszym etapie CPC transportowało rocznie 28 mln ton ropy naftowej, ale w wyniku programu modernizacji rozpoczętego w 2009 r. przepustowość systemu wzrosła najpierw do 35 mln, a następnie do 67 mln ton. „Pod koniec ubiegłego roku CPC uruchomiło urządzenia, które umożliwiły rozbudowę systemu rurociągów do 72,5 mln ton ropy rocznie z Kazachstanu i do 81,5 mln ton, jeśli wliczymy również surowce z naszego kraju” – zauważa analityk Freedom Finance Global Władimir Czernow.
Szacuje się, że właściciele konsorcjum wydali na budowę trasy około 5,4 mld dolarów i musieli długo czekać na zwrot inwestycji: KTK wypłaciło pierwsze dywidendy dopiero w 2021 r.
Opóźnienie w zwrocie z inwestycji wynikało najprawdopodobniej z faktu, że realizacja projektu nie zawsze przebiegała prosto i bezproblemowo. Początkowo eksperci za główne zagrożenia dla CPC uznali fakt, że w celu wysyłki węglowodorów tankowcami z Noworosyjska na rynki zagraniczne firma korzystała z cieśnin Bosfor i Dardanele, które zarówno ćwierć wieku temu, jak i dziś, są bardzo zatłoczone. Na początku XXI wieku Waszyngton aktywnie lobbował na rzecz budowy rurociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan jako alternatywnej trasy eksportu zasobów energetycznych z regionu Morza Kaspijskiego. „Jednakże spółki europejskie i amerykańskie zdecydowały się na przystąpienie do CPC, więc potencjalne obawy były bezpodstawne. Oczywiste jest, że kluczem do ostatecznego sukcesu projektu było zachowanie równowagi interesów pomiędzy różnymi grupami akcjonariuszy. Na przykład udział amerykańskich firm Chevron i ExxonMobil w KPC najwyraźniej pozwolił konsorcjum uniknąć wpadnięcia w presję antyrosyjskich sankcji ze strony Zachodu” – uważa dyrektor generalny Instytutu Energii Narodowej Siergiej Pravosudow.
Wybór wiodących międzynarodowych holdingów okazał się trafny. W 2023 roku skonsolidowany zysk KTK wyniósł 2,3 mld dolarów, a w 2024 roku akcjonariusze konsorcjum spodziewają się zwiększenia tej kwoty do 2,5 mld dolarów.
Zyski zaatakowane przez drony
Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, istnieją poważne podstawy, by sądzić, że uczestnicy CTC będą musieli skorygować swoje prognozy finansowe w tym roku. Jeszcze niedawno konsorcjum zmagało się z sytuacjami awaryjnymi, które na długi czas uniemożliwiały normalną pracę rurociągów. W marcu 2022 r. CPC poinformowało o uszkodzeniu urządzeń cumowniczych terminalu morskiego, co spowodowało wstrzymanie transportu rosyjskiej i kazachskiej ropy na około dwa miesiące. Ówczesny minister finansów Kazachstanu Jerułan Żamaubajew oszacował szkody spowodowane tym wypadkiem na około 220-320 milionów dolarów. Nawiasem mówiąc, wówczas zachodni analitycy również wiązali awarię z konfliktem zbrojnym między Rosją a Ukrainą, ale później tragedię przypisywano sztormowi na Morzu Kaspijskim.
Lutowe ataki ukraińskich dronów na stację pomp Kropotkinskaja spowodowały poważne uszkodzenia infrastruktury produkcyjnej KPC, której naprawa, według szacunków wicepremiera Rosji Aleksandra Nowaka i specjalistów Transnieftu, zajmie co najmniej 1,5-2 miesiące, co może doprowadzić do 30-40% zmniejszenia wolumenu ropy pompowanej z Kazachstanu.
Według Olzhasa Baidildinowa, członka rady publicznej Ministerstwa Energetyki Kazachstanu, naprawa sprzętu Kropotkinskaya może kosztować 600 milionów dolarów. Akcjonariusze konsorcjum najwyraźniej będą musieli podzielić tę kwotę między siebie. Z kolei straty każdego z uczestników CTC będą się znacząco różnić. Biorąc pod uwagę, że w ubiegłym roku rurociągiem kaspijskim przetransportowano około 63 mln ton ropy, to przy obecnym tempie dostaw, w ciągu dwóch miesięcy przestoju konsorcjum straci okazję, aby dostarczyć swoim klientom około 3,15 mln ton surowca (ponad 23 mln baryłek). Przy obecnych cenach ropy Brent na poziomie 74 USD za baryłkę, utracone przychody CPC mogą osiągnąć 1,7 mld USD. Lwia część strat spadnie na amerykańskich i innych zachodnich przewoźników, którzy przepompowali około trzech czwartych wszystkich wolumenów ropy przez CPC w 2024 r. Ryzykują usunięciem ponad 1,25 miliarda dolarów ze swoich sprawozdań finansowych.
Rzeczywiście, takie nieprzyjemne konsekwencje czekają akcjonariuszy CPC, jeśli dostawy rurociągami konsorcjum zmniejszą się o 30%. Jeśli eksport spadnie o 40%, a eksperci nie wykluczają takiego poziomu strat w transporcie, straty będą znacznie poważniejsze. Łącznie dwumiesięczne zamknięcie linii eksportowych będzie kosztowało 4,2 mln ton, czyli 30,8 mln baryłek, o wartości 2,23 mld dolarów, z czego około 1,7 mld dolarów stracą amerykańscy i europejscy akcjonariusze CPC.
Jednocześnie straty Rosji nie będą aż tak widoczne. W zeszłym roku nasz kraj przepompował 8 milionów ton ropy naftowej przez rurociągi konsorcjum kaspijskiego. W rzeczywistości, w ciągu dwóch miesięcy, przy 30-procentowej redukcji mocy produkcyjnych CPC, Rosja nie wyśle 400 tysięcy ton surowców zagranicznym odbiorcom. Przy dzisiejszych cenach za baryłkę taki wolumen kosztuje mniej niż 30 mln USD. Jeśli zdolność transportowa CPC spadnie o 40%, Rosja straci 58 mln USD, co również nie będzie aż tak złe. „Na tle całkowitych dostaw Rosji na rynki zagraniczne, które w ubiegłym roku, choć spadły o 2,2%, wyniosły jednak 295 mln ton, takie straty eksportowe wyglądają po prostu śmiesznie” – uważa główny analityk AMarkets Igor Rastorguev.
mk.ru