Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

England

Down Icon

Sezon toksycznych alg powrócił – a Trump ograniczył środki bezpieczeństwa

Sezon toksycznych alg powrócił – a Trump ograniczył środki bezpieczeństwa

W sierpniu ubiegłego roku stałem na brzegu jeziora Erie w Ohio, osłaniając oczy przed słońcem i rozmawiając z mężczyzną w średnim wieku w kąpielówkach i naszyjniku z muszelek. Musiał być jedynym surferem w Toledo.

„Martwisz się w ogóle o glony?” – zapytałem go.

„Nie. Byłem w poniedziałek i nie widziałem żadnych glonów. Jeśli jest źle, to wygląda jak zupa grochowa”. Wyciągnął z tyłu pickupa kilka desek windsurfingowych i zaczął wyjaśniać różnice między wiatrem północnym a zachodnim. Tego dnia z zachodu wiał wiatr o ziemistym i mulistym zapachu, co nie sprzyjało surfowaniu.

Kierunek wiatru wydawał się w tamtym momencie jego największym zmartwieniem – mimo że całe jezioro stało się jasnozielone. Slime delikatnie pluskał do brzegu zaledwie kilka stóp dalej.

„Więc to nie są toksyczne algi?” zapytałem.

„Nie, to tylko słońce” – powiedział, sugerując, jak się domyśliłem, że to zwykłe algi.

Ale nie byłem tego taki pewien. W piasek wbito ogromny drewniany znak, który ostrzegał:

UWAGA! Unikaj wody, która:

  • Wygląda jak rozlana farba.
  • Na powierzchni znajdują się osady, maty lub błony.
  • Jest odbarwiony lub ma kolorowe smugi.
  • Pod powierzchnią unoszą się zielone grudki.

Unikaj połykania wody z jeziora.

Pod ostrzeżeniami zamieszczono osiem zdjęć różnych objawów i deformacji spowodowanych obecnością wody, każde z nich tak przyjemne, jak zdjęcie z sekcji zwłok.

„Czy nie ma niebezpieczeństwa, że zachorujesz od glonów?” – zapytałem nieco niepewnie.

Zaśmiał się. „Dowiemy się”.

W tym roku sytuacja nad jeziorem Erie wcale nie jest lepsza. I jest prawdopodobne, że jeśli mieszkasz w pobliżu zbiornika słodkowodnego, możesz doświadczyć tego samego dziwnego, sezonowego widoku, który szybko staje się normą, niczym pomarańczowe liście w październiku i różowe kwiaty w kwietniu: neonowozielonych, toksycznych alg. Wbrew temu, co może mówić Twój lokalny windsurfer, globalne ocieplenie, zanieczyszczenie środowiska i bierność rządu połączyły siły, tworząc to niebezpieczne – a nawet śmiertelne – zagrożenie dla naszych zasobów wody pitnej i miejsc rekreacyjnych. Jeśli masz szczęście, że ta sinica, czyli gak w kolorze jarmużu, nie zainfekowała jeszcze Twoich jezior, zatok, rzek ani strumieni – cóż, prawdopodobnie wkrótce to nastąpi.

W tym roku sytuacja nad jeziorem Erie wcale nie jest lepsza. I jest prawdopodobne, że jeśli mieszkasz w pobliżu zbiornika słodkowodnego, możesz doświadczyć tego samego dziwnego, sezonowego widoku, który szybko staje się normą, jak pomarańczowe liście w październiku i różowe kwiaty w kwietniu: neonowozielone, toksyczne algi.

Ostatnio ta senna, wiejska część Ohio, w której się wychowałem, przyciąga uwagę całego świata jako miejsce, gdzie doszło do szokującego wstrząsu naturalnego. Ale po cichu staje się też miejscem, gdzie może wydarzyć się coś nieoczekiwanego, by odwrócić tę katastrofę ekologiczną.

Ostatnie pięć lat spędziłem na badaniu tego zjawiska w ramach mojej nadchodzącej książki „ Wielkie Czarne Bagno: Trujące Algi, Trujące Związki i Najciekawsze Miejsce w Ameryce, O Którym Nikt Nigdy Nie Słyszał ”. Nie byłem więc zaskoczony, gdy „The Toledo Blade” doniósł, że zaledwie cztery dni po rozpoczęciu sierpnia ten zielony zakwit sinic osiągnął już powierzchnię 160 mil kwadratowych – czyli ponad połowę powierzchni Nowego Jorku – i wciąż się powiększa. „Główną część zakwitu glonów widać z kosmosu” – czytamy w artykule.

Wierzcie lub nie, ale to wcale nie jest największy ani najgroźniejszy rozkwit jeziora Erie. W sierpniu 2014 roku linia brzegowa Toledo przybrała barwę margarity. Martwe ryby zaczęły wyrzucać na brzeg skupiska martwych ryb, zaplątane w gęste warstwy toksycznych alg. W ciągu nocy smuga rozprzestrzeniła się na miejskie ujęcia wody pitnej, a 400 000 mieszkańców Toledo otrzymało zakaz picia wody z kranu, gotowania w niej, a nawet kąpieli w niej.

Poziom mikrocystyny w jeziorze wyniósł aż 2,5 części na miliard. (Mikrocystyny to toksyny produkowane przez algi). Według Światowej Organizacji Zdrowia, zaledwie jedna część na miliard jest uważana za niebezpieczną do picia. Jeden z naukowców zauważył, że woda pitna w mieście jest obecnie „bardziej toksyczna niż cyjanek”. Spożycie może powodować nudności, wymioty lub biegunkę, a wypicie jednej szklanki może prowadzić do niewydolności wątroby. Zgony były rzadkie, ale zdarzały się. Stado rzadkich słoni w Botswanie padło po wypiciu toksycznych kałuż glonów, 50 osób w Brazylii zmarło po użyciu wody z mikrocystynami w ich kroplówkach szpitalnych, a cała rodzina i jej pies zostali znalezieni martwi na szlaku turystycznym w Yellowstone po kąpieli w strumieniu zarośniętym glonami.

Pod koniec trzeciego dnia obowiązywania zakazu wody, dzięki zastosowaniu wartej 4 miliony dolarów mieszanki aluminium i chloru, jezioro Erie, niczym basen, zostało przywrócone do bezpiecznego poziomu. Ponieważ jasnozielone algi pojawiają się ponownie co roku o tej porze, Toledo musi być zawsze przygotowane na takie epidemie.

Przerażający kryzys w mieście był jednym z pierwszych momentów, w których toksyczne algi znalazły się w centrum uwagi mediów. Ale biorąc pod uwagę obecny trend, nie będzie to ostatni. Na początku tego roku „bezprecedensowy” zakwit toksycznych alg u wybrzeży południowej Kalifornii spowodował zachorowanie lub śmierć setek ssaków morskich. Problem stał się tak powszechny, że amerykańskie Biuro ds. Szkodliwych Zakwitów Alg oszacowało , że Stany Zjednoczone wydają rocznie ponad 50 milionów dolarów na koszty związane ze zdrowiem, rybołówstwem, rekreacją, turystyką i monitoringiem. Agencja Ochrony Środowiska (EPA) zgłosiła 15 000 zbiorników wodnych z problemami związanymi z substancjami odżywczymi przypominającymi algi w samym 2023 roku, a wszystkie 50 stanów doświadczyło epidemii toksycznych alg, zazwyczaj więcej niż jednej.

Szkodliwe zakwity glonów odnotowano na każdym kontynencie z wyjątkiem Antarktydy. Według Scientific American, w ciągu ostatnich dwóch dekad rozmiary zakwitów glonów wzrosły na całym świecie o około 13%, co oznacza, że gdyby połączyć je wszystkie razem, plama zajęłaby obszar mniej więcej równy powierzchni całych Indii.

Chcesz więcej błyskotliwych komentarzy politycznych? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter „Standing Room Only” autorstwa Amandy Marcotte, teraz dostępny również co tydzień na YouTube lub gdziekolwiek słuchasz podcastów .

Wszystko wskazuje na to, że sytuacja będzie się tylko pogarszać. Dzieje się tak, ponieważ źródło tego rosnącego zagrożenia jest wszechobecne na całym świecie. W przypadku jeziora Erie i wielu innych zbiorników wodnych, toksyczne algi tworzą się w wyniku połączenia bogatych w fosfor spływów z gospodarstw rolnych z rosnącą temperaturą wody spowodowaną zmianami klimatu. (Temperatura wody zazwyczaj osiąga szczyt w sierpniu). Od 2014 roku wysiłki stanu Ohio mające na celu ograniczenie tych corocznych eksplozji okazały się przygnębiająco niewystarczające. Rolnicy ograniczyli stosowanie nawozów bogatych w fosfor, a po uchwaleniu przez Toledo w 2019 roku Karty Praw Jeziora Erie , akwen ten uzyskał nawet na krótko takie same prawa jak człowiek, co sprawiło, że zanieczyszczenie jego wód stało się przestępstwem porównywalnym z usiłowaniem zabójstwa. (Ustawa została szybko uchylona przez sąd).

Jednak toksyczne algi wciąż powracają. Ekolodzy zaczęli bić na alarm po tym, jak administracja Trumpa drastycznie ograniczyła zabezpieczenia i regulacje środowiskowe, takie jak proponowane cięcia Departamentu Efektywności Rządowej (Department of Government Efficiency), obejmujące redukcję o 65% wydatków Agencji Ochrony Środowiska (EPA) oraz proponowane cięcie o 25% wydatków Narodowej Agencji ds. Oceanów i Atmosfery (NOAA), agencji odpowiedzialnej za monitorowanie i ostrzeganie ludzi przed zakwitami toksycznych glonów.

Pewnie już czujesz się sfrustrowany i nieco nieufny wobec tego, co wylewa się z twojego kranu w kuchni. (Żeby było jasne, większość wody pitnej jest monitorowana przez miejskich specjalistów od uzdatniania wody, którzy świetnie dbają o bezpieczeństwo ludzi, ale toczą coraz cięższą walkę). Czułem się podobnie, kiedy w zeszłym roku pojechałem do Toledo i czułem się bezradny. Wtedy odkryłem ostatnią nadzieję jeziora Erie.

Kilka grup w północno-zachodnim Ohio unika legalnych i chemicznych metod, próbując ratować jezioro, cofając się do mrocznych wieków – dosłownie. Region ten był kiedyś znany jako Wielkie Czarne Bagno, obszar podmokły o powierzchni miliona akrów, wielkości Connecticut, tak gęsto porośnięty drzewami, że niektórzy badacze twierdzili, iż w ciągu dnia nie widzieli własnej dłoni przed twarzą, stąd nazwa. Według tych organizacji, odpowiedź na problem toksycznych alg leży w bagiennej przeszłości Ohio.

Organizacje takie jak The Black Swamp Conservancy i H2Ohio , zarządzana przez stan, kupują tereny uprawne w pobliżu zbiorników słodkowodnych i przywracają je do stanu naturalnego. Usuwając zakopane pod ziemią dreny i sadząc rodzime drzewa, dzikie kwiaty i trawy, strategicznie przekształcają te działki z powrotem w mokradła. Teoria, jak powiedział mi kierownik ds. ochrony przyrody w jednym z miejsc przywracania przyrody do stanu naturalnego w zeszłym roku, głosi, że mokradła działają jak nerki dla ziemi, naturalnie filtrując znaczną część fosforu ze spływu z gospodarstw rolnych, który powoduje rozwój toksycznych alg. Tylko te dwie organizacje przywróciły do naturalnego stanu prawie 35 000 akrów ziemi. Aby jednak rzeczywiście wpłynąć na jezioro Erie, będą musiały rozszerzyć swoje działania.

Szanse na rozwiązanie problemu toksycznych alg w jeziorze są duże, jeśli będą one nadal rosły. Dzieje się tak, ponieważ renaturalizacja działa. Podobne działania odniosły już duży sukces. W 2024 roku zespół studentów biologii z Bowling Green State University odnotował znaczną redukcję liczby sinic w zatoce Sandusky w północno-zachodnim Ohio dzięki usunięciu zapory w górnym biegu rzeki. Choć to tylko niewielkie zwycięstwo, dowodzi ono, że wciąż jest nadzieja dla wód jeziora Erie, a także dla wód w Twojej okolicy.

Nie wiem, co stało się z windsurferem na jeziorze Erie w zeszłym roku. Nie zostałem, żeby zobaczyć, jak surfuje z zachodnimi wiatrami. Mógł być całkowicie zdrowy albo mógł śmiertelnie zachorować. Wiem tylko, że nie chcę myśleć tak jak on. Jasne, o wiele łatwiej byłoby traktować te ekologiczne koszmary jak nową normalność, ale musimy wziąć sprawy w swoje ręce. Jeśli rządy i system prawny nie zadbają o te wody, musimy sami szukać i wspierać inicjatywy renaturalizacyjne. Przy takim rozwoju sytuacji, to prawdopodobnie jedyny sposób, żeby pewnego dnia nie wylać zimnej szklanki cyjanku z naszych zlewów.

salon

salon

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow