Księga Pamięci Marka Rowlandsa: Chcesz żyć wiecznie? To jedyny sposób na nieśmiertelność.

Opublikowano: | Zaktualizowano:
Czy chciałbyś żyć wiecznie? Brzmi to niezwykle wyczerpująco – więc pominę to, dziękuję, profesorze Rowlands. Jednak dla niektórych pełnych nadziei czytelników podtytuł tej krótkiej książki o pamięci – „Albo jak żyć wiecznie” – będzie bardzo kuszący. Nie jestem pewien, jak profesor filozofii może posiadać przepis na eliksir życia – nawet jeśli jest tak ujmująco dowcipny jak ten. Nie można sobie wymarzyć przyjemniejszego towarzysza, który poprowadzi cię w wesołym tańcu wokół idei pamięci.
Przyszłość jest nieuchronnie pełna dziur, ale przeszłość to gęsto tkany dywan, na którym możemy odpocząć i na którym możemy polegać, gdy robi się ciężko. Czy aby na pewno? Myślimy, że wiemy, co nam się przydarzyło, ale często zapominamy o szczegółach: „To pamięć”, mówi Rowlands, „czyni cię tym, kim jesteś”. Ale to „ktoś” może być kłamcą. Wędkarz, który wyolbrzymia rozmiar uciekiniera, okazuje się być kłamcą albo osobą cierpiącą na autentyczną utratę pamięci.
Wspomnienia międzypokoleniowe
Nie można ufać podejrzanej „pamięci”. Rowlands zauważa, że „nie jesteśmy tym, kim myśleliśmy, że jesteśmy… Przepaść między nami a fikcyjnymi postaciami nie jest tak ogromną przepaścią, jak nam się wydawało”. Któż z nas może szczerze powiedzieć, że nigdy nie ubarwił anegdoty, by pokazać się bardziej dowcipnym, spostrzegawczym lub odważnym, niż w rzeczywistości był? Nie musisz być fantastą, by przerobić wspomnienia – nawet nieświadomie – i odtworzyć siebie jako bohatera lub bohaterkę własnej fikcji.
Styl Rowlandsa to przyjemna, ale osobliwa mieszanka żartobliwie osobistego i tępo akademickiego. Szybko dajesz się wciągnąć w jego językowe gierki, tak że na stronie 17. czytasz „To wszystko było do tej pory trochę dziwne” i albo się uśmiechasz i mówisz: „Masz rację, stary”, albo marszczysz brwi z irytacją. Zdania takie jak „Pamiętać to wyobrażać sobie, a wyobrażać to pamiętać” mogą brzmieć filozoficznie głęboko, dopóki się dobrze nie zastanowisz i nie podejrzewasz, że to po prostu profesorska bzdura.
Życie składa się ze wspomnień
Jeśli jednak myślimy o sobie jako o historiach – historiach naszego własnego życia – to w pewnym sensie stajemy się „napisani” przez to, co przydarzyło nam się w przeszłości. Te doświadczenia są odciśnięte w naszych mózgach, osadzone w neuronach, niezależnie od tego, czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie. Tak jak nasze charaktery kształtują się pod wpływem tego, czego doświadczyliśmy, tak i one mogą zostać zniekształcone przez złe wspomnienia, nawet jeśli te „wspomnienia” zostaną zapomniane.
Rowlands komentuje: „Freud… posunął się w tym kierunku, twierdząc, że wspomnienia nieprzyjemnych zdarzeń z przeszłości mogą żyć dalej, nawet gdy pozornie już nie istnieją, wywierając bolesny wpływ na psychikę człowieka w teraźniejszości”. Oczywiście, prawda jest też odwrotna: możesz odczuwać przyjemne, ciepłe, przyjemne uczucie, gdy słyszysz jakąś muzykę lub czujesz konkretny zapach, nawet jeśli nie potrafisz sobie dokładnie przypomnieć, jakie przyjemne wspomnienie tak naprawdę ma z tym związek.
Kiedy Rowlands przechodzi od nieprzeniknionego akademickiego tonu (jak w rozdziale 15 o neuronach) do luźnej autobiografii, „Księga pamięci” nabiera tempa. Na szczęście tego drugiego jest znacznie więcej niż pierwszego. Im lżejszy ton, tym bardziej przekonujące są jego argumenty. Im bardziej osobiste przykłady, tym bardziej można je dostosować do własnej historii, własnych wspomnień.
Kluczowa anegdota, prowadząca nas ku nieśmiertelności, dotyczy pewnego wspomnienia o jego ojcu. Opowiada coś, co pamięta z czasów, gdy miał dwa lata, zdając sobie sprawę, że nie sposób zapamiętać żywych szczegółów zmieniających się wówczas wyrazów twarzy ojca. Dziecko w tym wieku jest za małe. To, co myśli, że pamięta tak wyraźnie, musi opierać się na niekończącym się powtarzaniu przez ojca opowieści o tym zabawnym incydencie z historii jego rodziny. „Pamiętam, co moim zdaniem musiało się wydarzyć, a niekoniecznie to, co faktycznie się wydarzyło”. Przekazuje historię, która żyła w pamięci jego ojca, wyrażoną słowami ojca. To forma dziedzictwa.
Księga Pamięci jest już dostępna w księgarni Mail Bookshop
Pomyśl o tym. Jeśli (zwłaszcza gdy rodzic nie żyje) próbujesz przypomnieć sobie jego twarz z dzieciństwa, to twoja pamięć przywołuje w rzeczywistości jego twarz, gdy byłeś o wiele starszy – gdy dorastałeś. Kiedy przypominasz sobie jakieś wydarzenie z dzieciństwa, wspomnienie, które uważasz za własne, jest w rzeczywistości wspomnieniem twojego rodzica. W ten sposób jego historia zostaje przekazana dalej, stając się twoją historią. To rodzi pytanie, kto jest „właścicielem” wspomnienia?
W tym miejscu pojawia się pocieszenie zawarte w podtytule. Autor mówi: „Pocieszenie czy nie, wszyscy rozumiemy ideę, że zmarli żyją w naszych wspomnieniach. Nie o tym mówię”. Nie, jego tematem jest to, jak bliscy zmarli zdają się „posiadać” nasze wspomnienia i dzielić się nimi z nami. To dziwna koncepcja, ale kiedy już ją zrozumiesz, wspomnienie bliskich zmarłych może nagle wydawać się radością, a nie smutkiem. Bo nosisz ich wspomnienia w sobie – kluczową część tego, kim jesteś.
Czytając to i myśląc o rodzinnych historiach, tak jak Rowlands przywołuje swoje własne, uświadomiłem sobie, że skoro wspomnienia mojej zmarłej matki żyją we mnie, to ona też. Ta historia o tym, jak zamknąłem tylne drzwi, kiedy była na dworze w deszczu, a ja miałem trzy lata, to jej historia, nie moja. Ale samo wspomnienie o niej sprawia, że jest ona również moja – piękny proces dzielenia się. Jej gwiazda świeci na moim firmamencie na zawsze.
Oczywiście, nie możemy żyć wiecznie. Kiedy umrę, wspomnienia o moich rodzicach będą trwać w moich dzieciach, ale znikną w moich wnukach – i tak dalej. Ale Rowlands podsumowuje: „nasze wspomnienia czynią nas nieśmiertelnymi, nawet gdy już nas nie będzie, by je mieć”. Cóż, nie sądzę, żeby to była prawda. Ale to przyjemna myśl.
Daily Mail




