Keir Starmer wpadł w pułapkę migracyjną, co może przynieść spektakularne skutki

Sir Keir Starmer wpadł w pułapkę.
Jego retoryka na temat imigracji zrazi lewicowych wyborców Partii Pracy, a zwolennicy prawicy będą domagać się podjęcia działań mających na celu zakończenie kryzysu migracyjnego w kanale La Manche i odwrócenie bardzo wysokiego poziomu migracji netto.
Jaki będzie wynik tej zagadki, jeśli premier nie zrobi tego dobrze? Wszyscy tracą zaufanie do polityki, a społeczeństwo nadal cierpi z powodu skutków masowej migracji, kryzysu małych łodzi i zawodnego systemu azylowego.
Premier w czwartek, podczas wizyty w Albanii, potwierdził, że chce deportować nieudanych azylantów do „centrów powrotowych” . Wielka Brytania mogłaby rozpocząć rozmowy z nawet dziewięcioma krajami.
Jednak plan Sira Keira dotyczący Rwandy został w ciągu kilku minut obalony, gdy premier Albanii Edi Rama oświadczył, że Tirana będzie realizować tego typu program wyłącznie we współpracy z Włochami.
Ta umowa opiera się na głębokiej więzi historycznej, której Wielka Brytania nie ma. W rzeczywistości premier spotkał się nawet z niezręcznymi pytaniami dotyczącymi poprzednich komentarzy byłej minister spraw wewnętrznych Suelli Braverman na temat albańskich przestępców mieszkających w Wielkiej Brytanii.
Źródła z Downing Street twierdzą, że utworzenie brytyjskiego centrum obsługi powrotów w Albanii nigdy nie wchodziło w grę podczas dwustronnego spotkania premiera z panem Ramą.
Ale oprawa tej chwili była żenująca dla premiera, który desperacko próbował zakończyć kryzys migracyjny w kanale La Manche i osłabić rosnącą popularność Nigela Farage'a w sondażach.
Tylko odrzuceni azylanci, którzy wyczerpali wszystkie swoje apelacje, zostaną wysłani do jednego z tych proponowanych centrów. Może to być rozwiązanie umożliwiające usuwanie zagranicznych przestępców i nielegalnych migrantów z krajów takich jak Afganistan, gdzie prawdopodobnie nigdy nie zostaną podpisane żadne umowy deportacyjne.
Ale tu zaczynają się problemy. Badania Migration Observatory wskazują, że zaległości w azylach w grudniu wynosiły 91 000.
Spośród tych, którzy czekali na wstępną decyzję, 50 000 czekało ponad sześć miesięcy. A kolejny kryzys się narasta.
„Początkowe zaległości decyzyjne nie są jedynymi zaległościami w brytyjskim systemie azylowym” – stwierdziło Migration Observatory. W rezultacie liczba oczekujących odwołań przed trybunałem azylowym pierwszej instancji wzrosła sześciokrotnie w ciągu dwóch lat – do 42 000 pod koniec 2024 r.
„W 2024 r. rozpatrzono około 16 000 odwołań od decyzji o azylu. Choć było to o 76% więcej niż w roku poprzednim, to i tak było to znacznie mniej niż 37 000 nowych odwołań złożonych w 2024 r.
„Liczba nowych odwołań pozostanie wysoka, ponieważ podejmowanych jest więcej decyzji wstępnych i odrzucanych jest więcej odmów. Sugeruje to, że zaległości w odwołaniach prawdopodobnie będą nadal znacząco rosły w 2025 r.”
Więc uporanie się z tymi zaległościami zajmie lata. Home Office próbuje wyprzedzić to, przyspieszając rozpatrywanie apelacji osób ubiegających się o azyl mieszkających w hotelach finansowanych przez podatników.
Jednakże, co raczej nie powinno dziwić, urzędnicy przyznali, że migranci mogą powołać się na Europejską Konwencję Praw Człowieka, aby zakwestionować tę decyzję.
Urzędnicy twierdzą, że istnieje ryzyko, iż osoby przebywające w hotelach „nie będą miały wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się i przedstawienie swojej sprawy w sposób uczciwy i zgodny z interesem sprawiedliwości”.
Osoby, które nie mieszkają w hotelach finansowanych przez podatników i odwołują się od decyzji o odmowie azylu, będą mogły twierdzić, że ich wniosek został „niesłusznie opóźniony”.
W memorandum dodano, że „w odniesieniu do obu scenariuszy istnieje ryzyko dyskryminacji na podstawie artykułu 14”.
Centralna kwestia pozostaje zatem nierozwiązana. Migranci nadal będą przekraczać kanał La Manche i ryzykować z systemem prawnym, który według wielu przeczy „zdrowemu rozsądkowi” w wielu swoich orzeczeniach.
Dlatego właśnie toczy się zażarta debata na temat tego, czy Wielka Brytania powinna wypowiedzieć Europejską Konwencję Praw Człowieka, a przynajmniej nie stosować przepisów dotyczących praw człowieka w sprawach imigracyjnych.
Nielegalni migranci powołują się przede wszystkim na artykuł 3 EKPC, który mówi o wolności od tortur i prześladowań, oraz artykuł 8, który mówi o prawie do rodziny i życia prywatnego, gdy odwołują się od decyzji o odmowie azylu.
W tym roku ministrowie przedstawią nowe przepisy mające na celu „wyjaśnienie zasad Artykułu 8 i określenie sposobu ich stosowania w różnych ścieżkach imigracyjnych, aby mniej przypadków było traktowanych jako „wyjątkowe”.
Wzmocniony zostanie „test interesu publicznego”, aby „jasno pokazać, że Parlament musi mieć możliwość kontrolowania naszych granic”.
A migranci próbujący „obejść przepisy”, na przykład korzystając z artykułu 8, aby ubiegać się o pobyt po przyjeździe do Wielkiej Brytanii na podstawie wizy krótkoterminowej, prawdopodobnie przegrają swoje sprawy na mocy nowych przepisów.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych uważa, że przepisy te – które wprowadzą ramy prawne – „ograniczą liczbę skutecznych roszczeń” składanych przez osoby, które „udaremniają i opóźniają deportację, składając bezpodstawne wnioski, próbując w ten sposób przedłużyć swój pobyt w Wielkiej Brytanii, a tym samym zwiększają ostateczne prawdopodobieństwo uwzględnienia wniosku złożonego na podstawie Artykułu 8”.
Źródła w Home Office odrzuciły porównania między propozycjami dotyczącymi centrów powrotowych a programem Rwandy. Migranci deportowani z Wielkiej Brytanii w ramach programu Partii Pracy wyczerpali już wszystkie swoje opcje prawne.
To jest kluczowa różnica w stosunku do programu z Rwandy, gdzie migranci składali skargi prawne przeciwko planom deportacji Home Office. Będzie on skierowany do migrantów mieszkających w Wielkiej Brytanii, którzy wyczerpali już wszystkie swoje opcje prawne, ale nie mogą zostać deportowani.
Jednak były szef Straży Granicznej Tony Smith powiedział o konwencjach międzynarodowych: „Nigdy nie zakładaliśmy, że ludzie będą mogli uciekać ze swoich krajów, przekraczać wiele granic i ostatecznie osiedlać się w kraju, w którym chcieliby zostać, takim jak Wielka Brytania.
„Faktem jest, że wiele osób, które przyjeżdżają tu z Francji, przebywa w Europie od dłuższego czasu, a poza swoim krajem od dłuższego czasu. Prawdopodobnie nawet złożyły wnioski o pobyt w innych krajach, które im odmówiły”.
Obecna sytuacja w Calais jedynie to wzmacnia.
Wstrząsający reportaż telewizyjny GB News przedstawił migranta, który powiedział: „Myślę, że w Anglii mogą mi pomóc w każdej sprawie. Może dadzą mi dom”.
Inny, z Sudanu, powiedział: „Spędziłem dwa miesiące tutaj, we Francji, i przejechaliśmy wiele krajów, kiedy przyjechaliśmy z Afryki. Przejechaliśmy prawie trzy kraje. Kiedy wjechaliśmy do Europy, wjechaliśmy do Włoch.
„Jeśli próbowaliby odesłać mnie z powrotem do mojego kraju, nie ma mowy. Jeśli chcą mnie odesłać z powrotem, nie ma mowy.
„Rozmawiamy z ludźmi, którzy wciąż walczą i wciąż umierają”.
Wielu wybiera Wielką Brytanię. I chętnie walczą o pozostanie, mieszkając w hotelach finansowanych przez podatników i otrzymując świadczenia.
Sir Keir i Yvette Cooper, minister spraw wewnętrznych, chcą „rozbić gangi”. Ale pani Cooper w tym tygodniu przyznała się do tego, co będzie potrzebne.
Powiedziała LBC: „Potrzebujemy francuskich działań na wodach, nie tylko na wybrzeżu, i potrzebujemy również szerszych uprawnień antyterrorystycznych, które wprowadzamy”.
Minister spraw wewnętrznych miał na myśli Francuzów przechwytujących łodzie z migrantami na płytkich wodach. Ministerstwo spraw wewnętrznych miało nadzieję, że to się zacznie w nadchodzących tygodniach.
Może się to jednak zacząć dopiero za „kilka miesięcy”, co oznacza, że przemytnicy mogą wykorzystać lato bez obaw, że łodzie zostaną przechwycone.
A starsze źródło graniczne przyznało w piątek to, czego wielu się już obawiało. Gwałtowny wzrost liczby przekroczeń kanału La Manche będzie trwał w tym roku i nie zacznie spadać aż do przyszłego roku.
Rząd będzie miał nadzieję, że do tego czasu uprawnienia przypominające te służące zwalczaniu terroryzmu, wprowadzone przez ustawę o bezpieczeństwie granic, azylu i imigracji pomogą Krajowej Agencji ds. Przestępczości w walce z przemytnikami ludzi.
Ale jak powiedzieli migranci w Calais, będą nadal próbować znaleźć sposoby, aby dotrzeć do Wielkiej Brytanii. I dlatego musi istnieć wiarygodny środek odstraszający.
Problem premiera z imigracją nie kończy się na kryzysie migracyjnym w kanale La Manche.
Sir Keir ogłosił w tym tygodniu plany mające na celu ograniczenie migracji netto i zmniejszenie uzależnienia Wielkiej Brytanii od taniej siły roboczej z zagranicy.
Premier ujawnił plany zwiększenia liczby deportacji poprzez zwiększenie liczby przestępców kwalifikujących się do wydalenia, zmianę sposobu stosowania artykułu 8 EKPC w sprawach imigracyjnych, likwidację ścieżki wizowej dla osób ubiegających się o opiekę społeczną, wymóg, aby zagraniczni pracownicy podejmowali pracę na poziomie wyższym, oraz poprawę znajomości języka angielskiego.
Firmy, które chcą zatrudniać pracowników z zagranicy, muszą również wykazać, w jaki sposób szkolą pracowników krajowych do wykonywania określonych zadań.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych prognozuje, że zmiany te spowodują, że do Wielkiej Brytanii przybędzie o 100 000 mniej osób, co oznacza, że do końca kadencji Parlamentu, w 2029 r., migracja netto może ustabilizować się na poziomie około 240 000–250 000.
Oznaczałoby to, że każdego roku przybywałoby tam więcej osób, porównywalnych z liczbą ludności Plymouth, co wywarłoby jeszcze większą presję na mieszkalnictwo, służbę zdrowia (NHS), szkoły, a także na spójność społeczną.
W ciągu ostatniego tygodnia większość uwagi skupiła się na komentarzu premiera na temat „wyspy obcych”. Lewica twierdziła, że było to powtórzenie przemówienia Enocha Powella o rzekach krwi.
Najważniejsze ogłoszenie zawarte w Białej Księdze Imigracyjnej – podniesienie progu wizy dla wykwalifikowanych pracowników do stanowisk na poziomie studiów podyplomowych – zmniejszy liczbę osób przybywających do Wielkiej Brytanii o 39 000.
Migranci będą musieli również czekać 10 lat zamiast pięciu, aby ubiegać się o osiedlenie lub obywatelstwo, chociaż pracownicy, którzy wnoszą znaczący wkład w społeczeństwo, tacy jak pielęgniarki, lekarze i inżynierowie, mogą zostać przyspieszeni. Doprowadzi to do 18 000 mniej przybyszów, uważa Home Office.
A co być może najważniejsze, sektory zatrudniające dużą liczbę pracowników migrujących zostaną zobowiązane do opracowania strategii zatrudnienia, które pozwolą im zakończyć uzależnienie od taniej siły roboczej z zagranicy.
Będą mogli zatrudniać pracowników z zagranicy tylko w przypadku „długotrwałych niedoborów kadrowych w ograniczonym czasie”.
I tu właśnie premier wpadł w pułapkę zarówno legalnej, jak i nielegalnej migracji. Obiecał radykalną przebudowę.
Obiecał „znaczną” redukcję przepraw małych łodzi, koniec nadużyć w systemie azylowym i spadek migracji netto. Podczas gdy dane dotyczące migracji netto pokażą gwałtowny spadek, gdy zostaną opublikowane ponownie, będzie to następstwem reform wprowadzonych przez byłego ministra spraw wewnętrznych Jamesa Cleverly'ego .
I nadal będzie to migracja netto znacznie powyżej historycznych szczytów. Wyższa niż wtedy, gdy Wielka Brytania głosowała za opuszczeniem UE, aby odzyskać kontrolę nad naszą polityką imigracyjną.
Dlatego też jest mało prawdopodobne, aby społeczeństwo brytyjskie uwierzyło w argument, że znaczące zmniejszenie migracji netto do 250 000 osób wystarczy.
Jak stwierdził Karl Williams z Centrum Studiów Politycznych: „Przez 30 lat nie dotrzymywaliśmy obietnic dotyczących imigracji i nic nie wskazuje na to, że coś się zmieni”.
Sir Keir nie może sobie pozwolić na to, aby ludzie myśleli, że jego plany nie pokrywają się z jego retoryką.
Od tego zależą szanse Partii Pracy w kolejnych wyborach.
express.co.uk